441 dzień wyprawy
Dziś jazda do Playa de Tijuana, potem znowu dużo pracy w domu. Ciągle jest wspaniały sezon studencki, więc studenty mają panikę w oczach i błagają o pomoc. Budowa w Playa idzie można powiedzieć pełną parą, choć z opóźnieniem.
441 dzień wyprawy
Dziś jazda do Playa de Tijuana, potem znowu dużo pracy w domu. Ciągle jest wspaniały sezon studencki, więc studenty mają panikę w oczach i błagają o pomoc. Budowa w Playa idzie można powiedzieć pełną parą, choć z opóźnieniem.
440 dzień wyprawy
Po powrocie z Japonii mija dzień za dniem. Niby powoli, ale jednak niepostrzeżenie nastają kolejne poranki i zachody słońca. Nasze organizmy już prawie prawie przyzwyczaiły się do rytmu w starej strefie czasowej. Chociaż muszę zauważyć że jak się bardziej uważnie obserwuje to biologia rządzi się swoimi sprawami… W moim przypadku rytm posiłków i pracy układu pokarmowego jakby „pamiętał” Japonię.
439 dzień wyprawy
Od jakiegoś czasu marzył nam się prawdziwy tort. Taki jak dawniej z pysznym kremem i nasączony ponczem. Po długich dyskusjach czy to nie za dużo ekstrawagancji i pustych kalorii udał nam się dojść wszystkim domownikom do konsensusu że może warto… ulec pokusie !
438 dzień wyprawy
Meksykański styl życia jest odmienny od znanych nam europejskich i polskich standardów. Czasem jest to trudno sprecyzować. Odznacza się on innym zachowaniem i przyzwyczajeniami ludzi. Z reguły jest to odbierane w pierwszym kontakcie jako większy luz i dystans do niektórych spraw.
437 dzień wyprawy
Zmiana strefy czasowej, zwłaszcza podczas długich lotów, może powodować szereg problemów znanych jako zespół nagłej zmiany strefy czasowej, inaczej jet lag. I takiego oto zjawiska w ostatnich dniach jestem dowodem. Głównym powodem jet lagu jest rozsynchronizacja zegara biologicznego organizmu z nową strefą czasową.
436 dzień wyprawy
Trudno powiedzieć gdzie zaczęliśmy ten dzień. Generalnie wylądowaliśmy po blisko 10 godzinach lotu o 8,30 rano w Los Angeles. Jednak tego samego dnia, biorąc pod uwagę linię zmiany daty, o godzinie 14,30 wystartowaliśmy z Japonii… Taki „trick” że mieliśmy „zaoszczędzony” jeden dzień.
435 dzień wyprawy
Dziś wcześnie wstaliśmy, ale bez pośpiechu. Zdążyłam umyć głowę, po czym zeszliśmy spokojnie na śniadanie. Posiłki w tym hotelu APA nie są spektakularne. Ani smaczne, ani satysfakcjonujące. Kawa słaba, nie ma ekspresu, brak curry do ryżu, jak to było w poprzednich hotelach… Ech… tylko marudzić by można.
434 dzień wyprawy
Ostatni pełny dzień w Tokyo. Nie powiem, że szalejemy. Raczej spokojnie przemieszczamy się wokół hotelu. Niedaleko. Nie robimy wielu kilometrów, może z 6. może siedem. Nie wiadomo, bo przecież tego nie liczymy. Wstajemy po ósmej, jemy śniadanie i ruszamy w stronę dzielnicy Asakusa.
433 dzień wyprawy
Wstajemy skoro świt, punkt siódma wchodzimy na śniadanie (wcześniej nie można). Siódma dwadzieścia już jesteśmy w drodze do metra i jedziemy na Dworzec Shinjuku. Tam przesiadamy się na pociąg do Otsuki, a z niego na kolejny pociąg do Kawaguchiko.
432 dzień wyprawy
Dzisiejszy dzień miał wyglądać całkiem inaczej niż wyszło w praktyce. Jeszcze wczoraj zaplanowaliśmy sobie że udamy się oglądać wulkan Fuji. Jednak życie i okoliczności postanowiły nas zaskoczyć. A raczej zaskoczyła nas nasza spontaniczność. Nie przewidzieliśmy, pomimo że mieliśmy świadomość że w Japonii jest długi weekend, że zabraknie biletów na transport do tak ważnego miejsca dla turystów jakim jest wulkan Fuji.