Noc była bardzo trudna. Trafiliśmy do El Calafate na weekend. To nie był dobry pomysł, ale my jakoś słabo liczymy dni. Weekend to dla wielu tubylców czas by wyjechać na jeden dzień na camping i zaszaleć muzycznie i fizycznie.Dodatkowo w tym turystycznym mieście był jakiś festyn i o pierwszej w nocy obudziły nas huki i wystrzały.