Zimno. Zima na całego w Urugwaju. Co prawda w dzień temperatura dochodzi nawet do 15 stopni, ale gdy zajdzie słońce i zanim wzejdzie jest zimno. Nawet 5-6 stopni Celsjusza. A my mamy do Montevideo jeszcze 270 km. Musimy wyczekać na odpowiednią pogodę.
Miesięczne archiwum: czerwiec 2014
Urugwaj – dwusetny pierwszy dzień wyprawy
Niedziela. Nieśpiesznie wstajemy. Witamy się z Lilianą i Alejandrem, który zostali na noc. Pijemy mate i relaksujemy się.
Mecz Holandia – Meksyk zakończył się niespodziewanym 2:1. Pozatym dzień mija bardzo leniwie. Bardzo…
Urugwaj – sto dziewięćdziesiąty dziewiąty dzień wyprawy
Robiłam wczoraj najdroższy rosół w swoim życiu. Za każdym razem kiedy idę do sklepu tak samo zwala mnie z nóg. Nie wiadomo czemu człowiek ciągle przelicza to na dolary i porównuje, albo do polskich cen, albo chociaż do argentyńskich. Jednak jeść trzeba, a rosół chodzi od jakiegoś czasu za nami, więc nie ma rady na ceny.
Urugwaj – sto dziewięćdziesiąty ósmy dzień wyprawy
Dzisiaj, po dwóch dniach przygotowań, pojechaliśmy na ryby. To znaczy pojechałem ja z Horacio. Mówił, że już od dłuższego czasu miał się wybrać, ale nie było okazji. Ale teraz jest. Najpierw pojechaliśmy na miasto w poszukiwaniu robaków. Niestety nie znaleźliśmy, więc Horacio kupił małą wędkę, żeby nałapać „żywców”.
Urugwaj – sto dziewięćdziesiąty siódmy dzień wyprawy
Dziś fantastyczny dzień. Głównie za sprawą meczu Urugwaj – Włochy. Emocje były ogromne.Zmagania Urugwajczyków oglądaliśmy w porze obiadu, na który Horacio przygotował same pyszności – chinchulin czyli krowie jelita, nereczkę i kiełbaski zwane chorizo. Dwóch pierwszych nawet nie próbowałam, ale mój mąż nereczkę zjadł i owszem, może się nie oblizywał, ale zjadł.
Urugwaj – sto dziewięćdziesiąty szósty dzień wyprawy
Ogólnie wypoczywamy. Motocykle stoją bezpiecznie w garażu obok motocykli Horacio. Śledzimy też w internecie pozycję naszego statku. Jest już u wybrzeży Brazylii i płynie na południe do Montevideo. Ale jeszcze wcześniej musi zawinąć do Zarate. Znamy już tą procedurę i mocno się nie denerwujemy przed powrotem do Europy.
Urugwaj – sto dziewięćdziesiąty piąty dzień wyprawy
Dziś dzień pełen wrażeń. Rano idziemy do sklepu, zrobić zakupy. Wczoraj zadeklarowaliśmy się, że zrobimy gulasz. Pikantny. W Urugwaju nikt nie je pikantnych potraw, ale Elena i Horacio mówią, że lubią. Niestety. Znaleźć pikantne przyprawy w sklepie, graniczy z cudem, lub z grubym portfelem.
Urugwaj – sto dziewięćdziesiąty czwarty dzień wyprawy
Jesteśmy w Urugwaju. Pogoda dziś wymarzona. Zimno, ale słonecznie. Rankiem zapakowaliśmy nasze motorki w cały ekwipunek i ruszyliśmy w stronę granicy. Jeszcze w Argentynie pozbyliśmy się wszystkich peso, kupując maleńkie pamiątki, zostawiliśmy sobie jedynie trochę peso, na międzynarodowy most nad rzeką Uruguay (Puente International Gualeyguachu – Fray Bentos).
Argentyna – sto dziewięćdziesiąty trzeci dzień wyprawy
Wczesnym rankiem, skoro świt, to jest około 11.00 wyjeżdżamy z Colon. Mieliśmy tu zostać na dwie noce, ale pomimo, że dni są stosunkowo ciepłe, jak na zimę w Argentynie, to jednak temperatura w nocy pozostawia trochę do życzenia, jak na pomieszczenia ze słabym ogrzewaniem.
Argentyna – sto dziewięćdziesiąty drugi dzień wyprawy
Kolejny dzień w Argentynie. Nieubłaganie zbliża się finał naszej wyprawy. Przynajmniej ten lądowy, po Ameryce Południowej. Dziś zdaliśmy sobie z tego sprawę. Mamy niewiele kilometrów do Montevideo, toteż zwolniliśmy bardzo. Dzięki temu możemy też zatrzymywać się o wiele częściej w dziwnych miejscach, które normalnie byśmy ominęli.