Argentyna – dzień 83

Dzień osiemdziesiąty trzeci 15.12.2018

Odkryliśmy dwa dni temu lody w San Pedro i teraz nie możemy się oprzeć i każdego dnia zjadamy (pożeramy) ćwierć litra lodów (na głowę oczywiście). Koniecznie trzeba wrócić do ćwiczeń fizycznych. Bo to się źle skończy. Ale smaki – moje ulubione Dulche de leche tentation (karmelowe z karmelem… żyć nie umierać) i czekoladowe z browni.

Argentyna – Dzień 76

Dzień siedemdziesiąty szósty 08.12.2018

Rano trzeba było wcześnie wstać. Wczoraj zobaczyliśmy naprawdę dużo. Kilkanaście ludzi uwijało się jak w ukropie. Mężczyźni przygotowywali mięso. Wołowinę cięli na kawałki, tak zwane costillo, czyli kawałki mięsa z kośćmi nadziewali na specjalnie przygotowane kije. Wieprzowinę, podobni.

Argentyna – Dzień 74

Dzień siedemdziesiąty czwarty 06.12.2018

Dziś w planie wodospady Mocona. Wyruszamy skoro świt, po dziewiątej Rano Krzysiek robi śniadanie, jajecznicę. Jajka tu są od kur, nie ze sklepu. Co sobotę wierna pani przynosi woreczek jaj i po żółtku można poznać, że to po pierwsze świeże zbiory, po drugie, że kury biegają luzem, skubią trawkę, a nie są hodowane w kurzych fermach, bez miejsca na nic, nie mówiąc o swobodnym wybiegu.