355. Wychodne…

355 dzień wyprawy

Rano wstajemy wcześniej, trochę siedzimy w domu, potem o 13 wyjeżdżamy „w miasto”. Razem bez pośpiechu. Odpoczywamy w Rosarito. Myjemy auto, robimy małe zakupy. Odwiedzamy Magdę. Trochę słuchamy instrukcji „obsługi domu”, bo już niedługo się do niej przeprowadzamy. Będziemy pilnować jej trzech kotów, kiedy Madzia wyjedzie do Europy.

Mycie auta…
Takie huśtawki na przystanku w Rosarito

Magda zaprasza nas na tacos, czyli taką przekąskę meksykańską. Placki, niewielkich rozmiarów, zwykle z mąki kukurydzianej, a na nich mięsko i trochę cebuli, kolendry zielonej i awokado. Całkiem dobre, choć zależy gdzie.. Dziś było dobre. Zawsze mnie to rozwala, że wygodniej im plastikowy talerz owinąć workiem (folią), którą potem wyrzucają, zamiast myć talerz. Nie wiem. Czy to z uwagi na brak wody, czasu i energii do mycia. Nie wiadomo…

17.02.2024

——————————-