Argentyna – Villa Gesell – sto czterdziesty, czterdziesty pierwszy i drugi dzień wyprawy

W poniedziałki życie toczy się powoli. . . Ocean szumi z rana, jak zwykle. Robi to przez cały dzień.  Nasz sernik jest piękny i pyszny. Prawdziwy argentyński …

Gotowanie rosołu  w Argentynie to tu nie lada wyczyn. Mięso to jeszcze się dostanie, ale z warzywami  jest już  trochę problemu. Seler jest tylko naciowy, nie ma korzenia, podobnie jak pietruszka. Tylko zielone. Na szczęście jest marchewka i por, więc jakoś dałam radę. A rosołek na wołowince, po prostu marzenie…

Dziś dzień jogi. Odkryłam miejskie kursy i poszłam się zapisać. Na wstępie pani instruktorka mówi, że niestety wszystkie miejsca zajęte, ale może mi dać znać, jak się zwolni miejsce. Ewentualnie mogę dziś zostać i  popróbować, czy w ogóle mi się spodoba. Zgadzam się i zostaję. Kładziemy się na matach, dookoła 10 kobiet i jeden mężczyzna. Ćwiczenia są spokojne, wyciszające, ale i naciągające ostro mięśnie. Niektóre kobiety naprawdę rozciągnięte… szok

Cały dzień leje. Jak zaczęło w nocy, tak padało do 20.00. Zaczynamy się trochę obawiać o pogodę. Za miesiąc jedziemy dalej, a tu się ochładza i częściej są deszczowe dni. Na szczęście i Alejandro z Buenos Aires i Horacio z Mercedes, potwierdzili nam że możemy u nich zatrzymać się w naszej dalszej podróży.

Plan jest taki, ze za około miesiąc jedziemy w kierunku Misiones i wodospadów Iguazu, a później przez Paragwaj wracamy na południe, tylko jeszcze nie wiemy gdzie… Chcielibyśmy zostawić motory w Urugwaju, ale może trzeba będzie jechać do Casildy i tam je zostawić u Julio. Zobaczymy.