Singapur – pierwszy dzień wyprawy

Wyjeżdżamy. Zdecydowaliśmy się na zafoliowanie bagażu. Na lotnisku w Gdańsku nie ma takiej usługi, jedynie Kraków i Warszawa proponują taki serwis. Szybkie poranne zakupy w Castoramie i owinęliśmy plecaki strechem, zostawiając tylko górny uchwyt do trzymania i przymocowania karty z adresem.
Jesteśmy na lotnisku w Monachium. Jedno z lepszych lotnisk jakie widzieliśmy. Serwis Lufthansa gwarantuje kawę, herbatę, gorącą wodę (można zupki chińskie wziąć i z głodu się nie umrze).
Gazety do wyboru, oczywiście w języku angielskimi i niemieckim. Dostęp do Internetu płatny, jeśli korzystasz z własnego sprzętu przez sieć Telekom. Gniazdka elektryczne dostępne. Możemy podładować kompa. Na lotnisku są stanowiska z dostępnym sprzętem komputerowym podłączonym do Internetu, z którego korzystamy i wpisujemy parę słów na stronę. Polskiej klawiatury brak wiec trzeba więcej czasu poświecić, a potem poprawić. Czekamy. Lot z Gdańska bez problemów. Teraz o 20.50 wylot do Singapuru.

O Singapurze naczytaliśmy się dużo. Miasto o jednym z największych dochodów na mieszkańca na świecie, świetnie skomunikowane. Nowoczesne wieżowce kontrastujące z zadbaną kolonialną zabudową i dzielnicami Indyjską i Chińską stanowią wymarzone miejsce do życia dla jej mieszkańców. Nawet liczne zakazy, jak trywialny zakaz jedzenia i picia w środkach transportu miejskiego czy zakaz wwożenia i żucia gumy do żucia nie są chyba zbyt dużą „ceną” za to, by żyć w tym mieście. Miasto Singapur zrobiło na nas wrażenie idealnej synchronizacji, a z drugiej strony ciągłej rozbudowy. w wielu miejscach budowy, remonty dróg na dużą skalę. Historycznie miasto Singapur wykupili Brytyjczycy od Sułtanatu Johor w 1826r. Wykorzystywany był jako Brytyjska baza morska, aż do 1942 roku, kiedy to zdobyty został przez Japończyków. Po drugiej wojnie aż do 1959 roku był kolonią brytyjską. Po czym uzyskał pełną autonomię.