Argentyna – osiemdziesiąty piąty dzień wyprawy

Przyjeżdżamy do Esquel. Idzie nam bardo sprawnie, bardzo Ładne widoki. Krajobraz zdecydowanie się zmienia. Dużo traw. Co nas cieszy, bo już od długiego czasu nie wiedzieliśmy normalnej trawy i pastwisk. Pachnie tą trawą bardzo. Dużo także kwitnących na fioletowo ostów przy drodze.

Po drodze zatrzymujemy się w Tecka na stacji benzynowej. Oczywiście paliwa brak, bo jakże by inaczej. Ale nas już to nie przeraża, mamy zapas, dojedziemy do Esquel. Bez paniki.

Esquel jest położone w górach. To miasto, które słynie ze starej kolei patagońskiej oraz z pięknego położenia, w samej dolinie, otoczonej górami.

Gdy przyjeżdżamy do miasta jak zwykle szukamy informacji turystycznej, później sklepu, koniecznie też sklepu z mięsem, a później (albo wcześniej, w zależności od okoliczności) campingu. Bardzo ważna jest też stacja benzynowa. Esquel jest pierwszym cywilizowanym wielce miastem. Ma aż 4 (słownie:cztery) stacje benzynowe. Wszystkie czynne i wszystkie mają paliwo.

Znajdujmy uroczy camping, prowadzony przez starszą parę, potomków Belgów. Dziadkowie tej pary przybyli do Argentyny w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Jak zwykle rozkładamy namiot, materace, śpiwory, robimy zakupy, później kolacja i planowanie dnia następnego.

Bardzo sprawnie dziś poszło. I mięso dziś z grila – palce lizać. Pyszne, kruche, idealne.