Dzień pięćset pięćdziesiąty siódmy – 02.04.2020
Dziś nader przyjemny dzień. Wczoraj wieczorem trochę się denerwowaliśmy, bo na nikogo takie zamknięcie nie wpływa dobrze, a to już ponad 2 tygodnie na jednym kampingu, z jedna rajska plażą… Ale w całej tej sytuacji chyba chodzi o świadomość, że nie można wyjść, nie można nigdzie wyjechać. Bo trochę strach, bo nie wiadomo, bo może nas wojsko zatrzyma, bo może wirus grasuje… i takie tam.
Ale dziś rano poszliśmy do właściciela kampingu Jorge, zwany Jota (czytaj hota) mówi, że jasne, jedziemy na zakupy, bo Hiszpanie też chcą jechać, także pojechaliśmy i to we dwoje, na dwa auta, wyjechaliśmy naszym Defenderkiem, żeby go trochę przewietrzyć. Bo dookoła sama sól!!
Mamy około 6 km do małej wioski, Guachaca, w stronę granicy wenezuelskiej. Wszędzie po drodze w miarę spokojnie, życie toczy się bez przeszkód, tylko jakby więcej ludzi nosi maseczki na twarzy i rękawiczki gumowe co po niektórzy. Kupujemy dużo suchych rzeczy, jakieś makarony, ryże, konserwy, puszki z parówkami, colę, mąkę, ryż, za to płacimy kartą, a potem już dużo warzyw i owoców i za nie gotówka na straganie. Także jest ok. Cieszymy się. Bo znowu 10-1 4 dni przetrwamy. Ale jesteśmy już spokojniejsi, bo wiemy, że możemy bez problemu wyjechać tam gdzie chcemy, nawet do Santa Marta, jeśli bardzo będziemy chcieli, a raczej będziemy chcieli, bo raz, że to coś innego, dwa że sklepy inaczej zaopatrzone i trzy, NAJWAŻNIEJSZE musimy mieć gotówkę i wypłacić ją z bankomatu… Najlepiej w Scotiabank, bo on nie ma prowizji.
Wracamy szczęśliwi na kamping, rozkładamy się ze wszystkim ponownie i porządkujemy, dużo rzeczy dajemy do lodówki (bo troszkę mięsa też kupiliśmy) a potem już wieczorem kąpiemy się w oceanie i odpoczywamy, aż dojrzewamy do decyzji, że chyba kolacje na ciepło to warto zjeść…
Kupiliśmy też wąż do gazu i reduktor. Od właściciela kampingu załatwiliśmy butle z gazem i przerabiamy naszą kuchenkę. Kartuszy mamy już tylko kilka a kuchenka benzynowa jest bardzo kłopotliwa w codziennym użytkowaniu.
Ufff.. Człowiek jak chociaż na chwilę wyjdzie z więzienia, to się cieszy, bo tu w tym raju to naprawdę zamknięcie. Chociaż wiemy, w porównaniu z ludźmi którzy siedzą na 44 m kwadratowych w bloku, na kwarantannie, to im to jest nielekko…
———————————-