Dziś ostatni poranek w Kartagenie. Właściwie nic wcześniej nie przygotowywaliśmy z bagażami i czeka nas to dziś. Ale nie nerwowa, bo samolot mamy dopiero pod wieczór. Zatem śniadanie jeszcze jemy normalnie w hotelu, a potem ja zostaje dokończyć kolejny odcinek filmu z Peru. A moja piękniejsza połowa idzie na miasto dokonać ostatnich zakupów drobiazgów i wydać pozostałe Peso kolumbijskie jakie mamy…
Jemy pożegnalny obiad w Cartagenie. Trochę zaszaleliśmy, ale nic…
Pakowanie do dwóch wielkich toreb przebiega nam w miarę sprawnie. Mamy mniej bagaży niż w zeszłym roku kiedy to lecieliśmy na miesiąc do Polski. Ale to zasługa wysłanego kontenera, bo tam jest większość naszych rzeczy. Około 13 idziemy do knajpki na obiad i po powrocie łapiemy już taxi na lotnisko.
Okazuje się że wejście jest jeszcze zamknięte i kilkadziesiąt osób czeka na zewnątrz na otwarcie.Wszystko to jest związane z wirusem i ograniczeniami i kontrolami temperatury i wypisywaniem oświadczeń o swoim stanie zdrowia.
Finalnie wchodzimy do poczekalni i przechodzimy pozytywnie wszystkie kontrole i sprawdzanie wcześniejszej rejestracji na stronie „wirusowej”
Do samolotu wsiadamy około 19 i prawie o czasie startujemy w powietrze. Mamy podczas tego otu sporo wygody i przestrzeni, a także dużo lepsze jedzenie, bo lecimy w klasie bussines. Siedzenia w tej klasie rozkładają się elektrycznie całkiem na płasko i można normalnie spać! Przedtem jeszcze oglądamy jakiś film na „prywatnym” monitorze…
Śniadanie jest równie dobre, a obsługa holenderskich linii perfekcyjna. Zatem nie jesteśmy tak wymęczeni jakby to było w przypadku siedzenia całą noc na zwykłych fotelach klasy ekonomicznej…
Dzień osiemset dziewiąty – 10.12.2020
————————–