Dzień trzysta dziewięćdziesiąty szósty 24.10.2019
Skoro świt, o 10.00 wyjeżdżamy z Limy. Pierwszy dzień wolności zaczął się ogromnym entuzjazmem. Wyruszyliśmy na zatłoczone ulice. Sam wyjazd z miasta zajmuje nam przeszło dwie godziny. Nawet nie to, że korki ale po prostu tak ogromny ścisk, że aż szkoda słów. Dalej musimy zmagać się z tym, że jeżdżą jak wariaci. Początkowo jechaliśmy nieśmiało, pomni wydarzeń sprzed dwóch tygodni.
W korkach wyjechaliśmy drogą nr 22. Po kilkudziesięciu km góry które były na horyzoncie przybliżyły się i zaczęliśmy się wspinać. Droga nie była usiana mnóstwem zakrętów, jednak permanentnie wspinała się do góry. Ogromna ilość ciężarówek nie ułatwiała nam wyjazdu z tej ponad 9 milionowej aglomeracji, jaką jest Lima. Już po kilku godzinach okazało się, że nasz plan przejechania dziś kilkuset kilometrów spełznie na niczym. Około 15.00 ujechaliśmy nie więcej iż 100-120 km. Z mozołem dotarliśmy w zapadających już ciemnościach do miejscowości La Florida. Tam zostajemy na noc na zabytkowej haciendzie, która przerobiona jest na hostel i parking, gdzie mogliśmy zaparkować.
——————————–