Jedziemy rano z hotelu do zatoki Ha Long. Zatoka obejmuje 1.969 wysepek, różnych rozmiarów, 989 z nich ma nadane nazwy. Są dwa rodzaje skalnych formacji – wapienne i łupkowe. Ich powstanie datuje się na 250 milionów lat temu.
Wyglądają jak swoiste dzieła sztuki. Zielona, szmaragdowa woda zatoki sprawia, że czujemy się zauroczeni tym legendarnym światem kamiennych wysepek, wyrastających z wody, a których kształty zmieniają się wraz ze zmieniającym się kątem padania światła słonecznego. Słońca jednak nie ma. Jest za to przepiękna mgła, która powoduje, że skały wyglądają jeszcze piękniej. Płyniemy drewnianą łodzią długości około 45m i szerokości około 6. Na dolnym pokładzie jest 8 kabin i kuchnia, a na górnym jeszcze 3 kabiny i lobby z jadalnią. Na dachu znajduje się pokład widokowy z leżakami. Całość jest już trochę zniszczona. Deski na pokładzie, zapewne z powodu nieustającej wilgoci wypaczyły się. Po godzinie rejsu wśród ogromnych skał wystających prawie pionowo z wody, dopływamy do wyspy z ogromną jaskinią.
Krótkie dygresje. Próbowaliśmy rzetelnie i dociekliwie wybrać łódź, która byłaby dla nas odpowiednia. Nie jesteś w stanie sprawdzić wszystkiego. Zimno jak diabli, a ogrzewanie ma być dopiero po 19.00, ciepła woda reglamentowana, będzie tylko przez godzinę. Więcej ludzi na łodzi niż miało być. Zapewniano nas, że 16, a jest 24 osoby. Tłok, wszystko nadgryzione mocno zębem czasu. Najgorsze, że jest zimno.
Lunch i kolacja uboga, dożywiamy się ciastkami. Po raz kolejny okazuje się, że nie można wierzyć kolorowym, wyretuszowanym folderom reklamowym, zapewnieniom sprzedawcy, który w chwili zaokrętowania na łódź jest 100 km od nas.
Wszystko jednakże rekompensuje przepiękna i niepowtarzalna zatoka Ha long. Nie da się tego z niczym porównać. Zaliczamy wszystkie żelazne punkty programu naszej wyprawy, a rejs po tej zatoce, należał do jednego z najważniejszych. Zrodziło się pragnieniem, by przyjechać tu jeszcze raz, gdy jest bardzo słonecznie i bezchmurnie.