439 dzień wyprawy
Od jakiegoś czasu marzył nam się prawdziwy tort. Taki jak dawniej z pysznym kremem i nasączony ponczem. Po długich dyskusjach czy to nie za dużo ekstrawagancji i pustych kalorii udał nam się dojść wszystkim domownikom do konsensusu że może warto… ulec pokusie ! Dlatego Iwonka zakupiła całkiem nowy mikser i kilka składników w USA. Takich których nie można dostać w Meksyku i zaczęliśmy wypieki…
To znaczy delegowaliśmy jedną osobę do tego zadania. A właściwie przy bardzo lekkiej perswazji sama się zgłosiła. Ja zostałem usłużnym pomocnikiem i pod dyktando mojej żony zaczęła się sobotnia akcja cukiernicza. Na początek, ale to wczoraj świetnie udało się upiec biszkopt. A wiadomo że czasem nie jest to takie łatwe zadanie.
Dziś zaraz po śniadaniu na pierwszy etap poszło ucieranie masła. Potem dodawanie kolejnych dodatków i kakao. Sama misterna robota krojenia biszkoptu przypadła mi w udziale. Potem mogłem już patrzeć jak z wielka wprawą moja piękniejsza połowa tworzy cukiernice dzieło sztuki… 😉
Po całej akcji pozostało jeszcze tylko sporo sprzątania i zmywania. Ale to już szczegół. A kilka godzin później mogliśmy uraczyć się po wielkim kawałku meksykańskiego tortu. Niektórzy nawet po dwa kawałki….
Tort tortem ale dziś w Meksyku Dia del Madre, czyli dzień matki. My oczywiście też świętujemy, sa ostrygi, był koktajl z krewetek i pyszna mimosa 🙂
11.05.2024
—————————————