Argentyna – Dzień 177

Dzień sto siedemdziesiąty siódmy 19.03.2019

Słońce, cisza spokój. No, z tym spokojem to bym przesadziła, bo jeżdżą traktory, przyjechała właśnie ciężarówka. Będą pakować chyba czosnek i marchew w workach do sprzedaży. Wstaliśmy dziś stosunkowo wcześnie, bo już o 8.00 ale naszego gospodarza – Carlosa nie było, przyjechał trochę później, gdy byliśmy w trakcie śniadania. Jest tutaj kafeteria, wiec kawę można wypić w miarę porządną, pomimo, ze do picia jes tylko La Virginia – argentyńska kawa, dosyć podłej jakości.  Kafeterka jednak czyni cuda i naprawdę całkiem dobra ta kawa. Poza tym raczę się mate, znalazłam nowiutkie, nieużywane Matero w niezwykłym zielonym kolorze, także korzystam.

 

 

Po śniadaniu dostaliśmy zadanie niewielkich prac porządkowych w obejściu, Krzysztof na zewnątrz ja wewnątrz także mop był w użyciu. A później zadecydowaliśmy, ze przygotowujemy kopytka (a już chciałam napisać, że noquis, bo tak to się tutaj nazywa..) do kopytek podaliśmy krojone w kostkę pomidory i tyle. Musi być. Ale przyznam, że kopytka polane duszoną cebulką i zapijane Malbec, to naprawdę jest wynalazek. Przy okazji słuchamy wielu ciekawych historii przy obiedzie. Dom w którym mieszkamy ma ponad sto lat (i tak wygląda). Owszem, parę udogodnień jest, ale można przyjąć że wszystko jest tak jak sto lat temu, stąd wypaczone okna, niedomykające się drzwi, ogólne nadgryzieniem wiekowym zębem czasu. Dom jest postawiony na kształt litery U, przy czym boczne części są jakby pomieszczeniami gospodarczymi i przygotowanymi dla osób pracujących na farmie, głównie robotników pomagających w polu. Główna część domu to biuro, kuchnia z częścią jadalną a później już szeroki korytarz, niby hotelowy, od którego odchodzą wejścia od pokoi. Pokoi jest cztery, pomiędzy nimi łazienka. Na razie nie doczekaliśmy się ciepłej wody, ale wiemy że jest możliwość jakiegoś podłączenia gazu i piecyk typu Junkers powinien zadziałać. Zobaczymy po południu.

camp5

Tymczasem sjesta i czas wolny. Wczesnym popołudniem obserwuję, jak tutejsi pracownicy w przydomowym , okrągłym piecu, w kształcie takiego półkola, pieką chlebki. Mąka, jajka, drożdże i tłuszcz (podobno masło…) Kiedyś muszę taki piec zbudować. Może gdzieś na działce???