Kambodża – czterdziesty dziewiąty dzień wyprawy

Dzisiaj będzie opisowo. Jest nieprzyzwoity upał. Nie mam pojęcia ile jest stopni, ale jest tak gorąco, że aż obezwładnia. Nie chce się myśleć, nie mówiąc o mówieniu czy zwiedzaniu. Phon Phen to miasto, które stwarza wrażenie, pewnej takiej nieciekawości. Wydaje się że wszystkie ulice są takie same, wszędzie te same stoiska z jedzeniem, te same bary.
Rano wstajemy skoro świt. Chcemy przed upałem zdążyć zobaczyć Pałac Królewski, którego wczoraj się nie udało zwiedzić. Aktualizujemy informację z przewodnika – bilet nie kosztuje 3 dolary, a sześć. I 25 centów. 🙂 Oglądamy Salę Tronową, niestety zamkniętą dla zwiedzających, jedynie przez otwarte drzwi i okna możemy zobaczyć wielkie, wysokie na 59 metrów pomieszczenie, gzie Król Sisowath i kolejni, od 1919 roku koronują się, celebrują inne uroczystości i przyjmują dyplomatów. Oglądamy jeszcze Srebrną Pagodę, która zawdzięcza swoje imię posadzce, która jest pokryta srebrnymi kafelkami. Podobno jedna waży 1 kg. W większości te płytki są przykryte dywanem. Nie robią oszałamiającego wrażenia. Wrażenie robi natomiast Złoty Budda, inkrustowany 9587 diamentami.Gdyby tak jeszcze lepiej był oświetlony, odpowiednim naświetlaczem, powalałby na kolana. Po Złotym Buddzie w Bangkoku jest on jednym z najpiękniejszych posągów Buddy, jaki widzieliśmy.

phnom penh trzeci dzień 047
Powyżej, na podwyższeniu, stoi statuetka Szmaragdowego Buddy. Równie piękna, ale zdecydowanie przyćmiony jej blask. Większość Królewskiego Pałacu była zburzona i zdewastowana przez Czerwonych Khmerów.Powoli jest to teraz odbudowywane. W ogóle całe miasto w pewnym sensie wygląda na młode i dopiero co budowane w większości miejsc.
Pisaliśmy nie raz o ludziach, których spotykamy wielokrotnie, podczas naszej podróży. Do naszych największych ulubieńców należy para Amerykanów. Spotkaliśmy ich po raz pierwszy na łodzi z Tajlandii do Luang Prabang. Później w Hanoi, w Hue, w Hoian, w Sajgonie. Nie zdziwiliśmy się, gdy ujrzeliśmy ich w Phnom Penh. Za każdym razem wpadamy na siebie przypadkowo. Kobieta ma na imię Marysia.Dokładnie tak ma wpisane w paszporcie. Marysia. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie to, ze jest Afroamerykanką.Jej matka zakochała się w pisarzu, który pisał o Marii, stąd też wzięło się imię.

phnom penh trzeci dzień 053
Odpuszczamy Muzeum Tuol Sleng. Nie wchodzimy tam, by oglądnąć tą szkołę, zamienioną przez Pol Pota na więzienie, miejsce kaźni tysięcy Kambodżan. Rozmawialiśmy z innymi turystami, czytaliśmy liczne blogi. Wystarczy nam informacja, że koszmary śnią się po nocy. Co innego czytać o tym, a co innego namacalnie zobaczyć to na własne oczy. Podobnie nie jedziemy oglądać Pól Śmierci (killing fields). To miejsce , gdzie jest wiele masowych grobów, zabitych przez Czerwonych Khmerów, tysiące czaszek i kości.

phnom penh trzeci dzień 060
Część dnia po prostu odpoczywamy. Wieczorem jemy i pijemy na mieście. Z ciekawostek: wszystkie ceny są podane w dolarach. Jeszcze nie wiemy, czy tylko dla turystów, ale co ciekawe bankomaty funkcjonują również w dolarach.
Jutro wyjazd do Siem Reap. Jeden z najciekawszych punktów naszej wyprawy. Ósmy cud świata – Angkor.