Urugwaj – sto dziewięćdziesiąty siódmy dzień wyprawy

Dziś fantastyczny dzień. Głównie za sprawą meczu Urugwaj – Włochy. Emocje były ogromne.Zmagania Urugwajczyków oglądaliśmy w porze obiadu, na który Horacio przygotował same pyszności – chinchulin czyli krowie jelita, nereczkę i kiełbaski zwane chorizo. Dwóch pierwszych nawet nie próbowałam, ale mój mąż nereczkę zjadł i owszem, może się nie oblizywał, ale zjadł. Na jelito jednak nikt go nie namówił. Tutaj chinchulin to przysmak.

SONY DSC

Ogień wesoło buzuje w kominku i można się przy nim nieźle ogrzać. Niestety, w większości domów po prostu nie ma ogrzewania, bo krótko jest tu zimno, więc jakoś można przeczekać. Ewentualnie są niewielkie grzejniki, coś na kształt farelek…  Trochę podobna sytuacja jak z klimatyzacją w Polsce, zwłaszcza nad morzem. Po co na parę dni w roku, kiedy to występują upały montować klimatyzację…

Przed obiadem i w trakcie popijamy słynnego Fernet Branca z colą. Fernet to ziołowy, 40% alkohol zapachem przypominający krople żołądkowe… Nic dziwnego, bo składa się z 40 różnych ziół, między innymi  aloes, kardamon, rumianek czy mirra. Choć ma włoskie korzenie, jest nader popularny w Argentynie i pobliskim Urugwaju.

SONY DSC

Fernet narodził się w słonecznej Italii, w Mediolanie w 1845 roku. Przywędrował do Argentyny na początku XX wieku razem z włoskimi emigrantami, a w 1925 roku oficjalnie wydano koncesje na produkcję tego alkoholu w Buenos Aires.

SONY DSC

Po meczu, który Urugwajczycy wygrali 1:0, pojechaliśmy w kondukcie na objazd miasta. Było to entuzjastyczne wydarzenie. Wszyscy mieszkańcy Mercedes wylegli na ulicę z flagami narodowymi, część wsiadła na motory i do samochodów i w radosnym, pełnym hałasu i wrzawy zgiełku przejechała przez główne arterie miasta.

SONY DSC

Owacjom, krzykom i radości nie było końca.  Na głównej promenadzie miasta dziesiątki samochodów, setki motocykli, z pasażerami wymachującymi flagami.