425. Najszybszy pociąg świata

425 dzień wyprawy

Kolejny poranek w Tokyo zaczynamy nieco wcześniej, jednak nie sprawia nam to żadnego dyskomfortu. Wcześniejsze wstawanie z powodu różnicy czasu między Japonią a Meksykiem jest takie że „biologiczne” zaczynamy dzień w środku nocy. Zatem Tuz przed otwarciem strefy śniadaniowej jesteśmy pierwsi w kolejce. Swoją drogą trzeba przyznać że oferowane w japońskich hotelach śniadania nam się bardzo podobają. Jest to co prawda odmienny typ jedzenia, ale jest bardzo duży wybór różnych produktów i można się spokojnie najeść..

Po śniadaniu zabieramy z pokoju wcześniej przygotowane plecaki i ruszamy na stacje metra. Znamy już drogę i orientujemy się na których przystankach wsiąść i wysiąść. Na 30 minut przed czasem docieramy na dworzec główny kolejowy w Tokyo.

i jak tu się ogarnąć???? Spokojnie, za chwilę pojawiają się nazwy po angielsku

Shinkansen…

O pociągach w Japonii słyszał chyba każdy na świecie. A dokładnie o ich punktualności, szybkości i jakości. No i my również słyszeliśmy dlatego postanowiliśmy przekonać się o tym na własne oczy. Już ze dwa tygodnie temu zarezerwowaliśmy bilety w aplikacji KLOOK na przejazd z Tokyo do Hiroshimy. Mieliśmy trochę „perturbacji” z powodu zautomatyzowanego systemu weryfikacji biletów i sposobu wejścia do strefy peronowej. Ale krok po kroku dotarliśmy na Miejsce.

Pociągi Shinkansen wyglądają naprawdę dosyć futurystycznie. nawet w porównaniu z Pendolino, które przecież tez jest całkiem nowoczesne. Ogromnej długości obniżony przód pociągu wygląda jakby miał nos… A potem ciągnie się ogromnie długi kadłub w obłym kształcie. My kupiliśmy bilet w drugiej klasie. O czasie wsiadamy do wagonu. Jest ogromna ilość miejsca na nogi. Dodatkowo fotele przed nami mają duże rozkładane stoliki. Ogromna większość Japończyków korzysta z tego i rozkłada tam swoje „pudełkowe” jedzenie zakupione na dworcu.

Podróż przebiega całkiem sprawnie. Pociąg płynnie pochyla się na zakrętach. Dystans 800 km pokonujemy w ekspresowym czasie. Dokładnie o czasie wysiadamy na stacji Hiroshima.

Hotel mamy zarezerwowany niedaleko dworca. Może nie super blisko ale idziemy na piechotę. to tylko około 1,5 km. Przy okazji rozglądamy się po mieście. Jest jakby inne,bardziej przestrzenne niż Tokyo. Być może związane jest to z jego tragiczną historią w drugiej wojnie światowej.

Muzeum Pokoju

Sprawnie meldujemy się w Hotelu, który okazuje się być prawie nowy i super czysty. to jest temat na całkiem długą opowieść. Dawno już w żadnych hotelach w innych krajach nie mieliśmy takich luksusów… zostawiamy plecaki, szybkie odświeżenie i ruszamy na miasto. Naszym celem jest wspomniane w nagłówku muzeum.

Ogromny budynek zawiera elektroniczną inscenizację wybuchu bomby 6 sierpnia 1945 roku. Niesamowicie druzgocące wrażenie. Nie ma co za dużo się rozwodzić. Sami zapewne wiecie jak to było bo cały świat zna tą historię… W każdym razie absolutnie się przychylamy do tego hasła „No more Hiroshimas”, czyli nigdy więcej Hiroszim…

Na zewnątrz idziemy przez główny plac pamięci do cudem podczas wybuchu ocalałego okazałego budynku. Jest to oczywiście sama murowana konstrukcja mocno nadgryziona siłą uderzenia bomby. Jednak w jakiś sposób ocalała…

Potem wracamy inna trasą w kierunku hotelu. Szukamy po drodze jakiejś knajpki. Głodni jesteśmy już ogromnie. Jednak okazuje się że odmienni niż w Tokyo wszystko jest pozamykane pomimo że dochodzi 16 godzina. Wszędzie widzimy tabliczki że restauracje otwierają się po 17. Przeczekujemy zatem ten czas w hotelu, a następnie zatłoczonymi już uliczkami docieramy do wcześniej wybranego miejsca. podają tu Japoński styl wołowiny.

Dostaje się mały grill na stolik i samemu przyrządza kawałki mięsa. Spędzamy tam niecałą godzinę w towarzystwie Japończyków.

Po powrocie padamy na łóżko ledwo żywi. Różnica czasu i wrażenia dają nam w kość…..

27.04.2024

——————————