162. Płyniemy do lodowca Aialik z Seward

162 dzień wyprawy

Dojeżdżamy wczesnym przedpołudniem do Seward. To piękne, portowe miasteczko, które podobno rozbudowało się na początku XX wieku. Między innymi stąd oferowane są rejscy na lodowce i do parku Kenai Fjords. Także i my, pomimo wszelkich utrudnień wcześniej (czytaj awaria Defendera), decydujemy się na rejs 6 godzinny (!) na lodowiec Aialik. Płyniemy z firmą Kenai Fjords Tours, nie bacząc na nic. Marzyliśmy o tym rejsie, chcieliśmy popłynąć , także troszkę tylo się wahaliśmy, ale podjęłam sprawną decyzję i popłynęliśmy. Na początku trochę wyjaśnienia, jeśli piszą w ofercie, że jest lunch na pokładzie i nie napalajcie się zbytnio. Woda, wrap z sałatą i kostkami kurczaka, ciastko i chipsy, to cały posiłek. Nie trzeba dodawać, że to swoista pasza. Ale nic.

Popłynęliśmy w piękne zatoki, najpierw wzdłuż Resurrection Bay, pomiędzy wyspami, a później wpłynęliśmy do Aialik By. Widzieliśmy i foki i wieloryba (chyba jednak to jedna sztuka była) i morze ptaków, w tym malownicze maskonury, podobne do kaczek lub pingwinów z pomarańczowymi dziobami i łapami, a nawet symbol Alaski – tutejszego orła.

Na koniec podpłynęliśmy do lodowca Aialik i naprawdę robi on wrażenie, choć wiadomo, że lodowce topnieją z roku na rok.

Błękitne niebo nad ogromną ścianą lodu kontrastowało z jego niebieskawą bielą. Co prawda lód był miejscami przybrudzony osadami ziemi, ale jednak i tak bardzo nam się podobał.  Wpatrując się w czoło lodowca można było zauważyć odpadające fragmenty lodu (cielenie się lodowca) towarzyszyły temu trzaski i chrupnięcia. Kapitan dał czas wszystkim pasażerom, tak by każdy mógł zrobić fotki i filmiki. Dodatkową atrakcją były duże ilości fok, uchatek, które wygrzewały się na pływającyh fragmentach lodu. Czasami lód znosił je blisko statku i widać było każdy szczegół zwierzęcia. Po półgodzinie drygowania przy lodowcu, kapitan uruchomił ryczące silniki i ruszyliśmy w drogę powrotną. Dłluga drogę powrotną. Z uwagi na lekko psującą się pogodę powrotowi towarzyszyły spore bujania statkiem. Widać było, ze część pasażerów ma już dosyć tej wycieczki (w tym Krzysztof). Zatrzymywaliśmy się jeszcze przy samotnych skałach otaczających park Kenai Fjord, gdzie podziwialiśmy jeszcze słonie morskie na skałach.

Po powrocie na twardy ląd odebraliśmy samochód z parkingu i pojechaliśmy gotować obiadokolacje – spaghetti.

spagetti na świeżym, morskim powietrzu…

Potem już rundka po mieście. Ogromne ilości campingów, a na nich wozów  – Z przyczepami, kampery, vany, RV. Do wyboru do koloru. Każdy chce kempingować w Seward. Nie ma się co dziwić. To tu zaczyna się Alaska…Wieczorem podjechaliśmy na drogę do Enter Glaciar. Znaleźliśmy miejsce nad Ressurection River, dużo komarów, ale już nie tyle co w Kanadzie. Ciemność zapada już nieco szybciej, choć dalej o 22 jest jasno…

08.08.2023

——————————-