Argentyna – Dzień 62

Dzień sześćdziesiąty drugi 24.11.2018

Zwiedzamy dziś z Padre Andrzejem Redukcje San Igacio i górę Santa Ana, gdzie w 2011 postawiony został krzyż. Dzień upływa nam naprawdę przyjemnie.

Z krzyżem na górze Santa Ana związana jest legenda. W Santa Ana małym miasteczku w latach trzydziestych ubiegłego wieku funkcjonowała prężnie cukrownia, która dawała mieszkańcom pracę. Pewnego dnia bogaty przedsiębiorca przyjechał do miasta i zaproponował miastu, że kupi cukrownie, za całkiem niezłe pieniądze. Miejscowy ksiądz sprzeciwiał się takiemu rozwiazaniu, mówił że to mysłenie krótkoterminowe, nieperspektywiczne. Lokalna społeczność podzieliła sie na dwa obozy. Jedni chcieli sprzedać, drudzy wręcz przeciwnie. Konflikt narastał, któregoś razu przeciwnicy i zwolennicy sprzedaży cukrowni spotkali się w domu parafialnym i któryś z oponentów księdza popchął go w ferworze burzliwej dyskusji, ksiądz przytrzymał sie stołu, na którym stał krzyż, stół się zachybotał, krzyż spadł i się potłukł. Kapłan powiedział, że jeśli tak to ma wyglądać, jeśli nie ma szacunku dla krzyża, specjalnie na misjonarskiej ziemi, jaką jest prowincja Misiones, on przeklina to miasto.

do stronnnnnn

IMG_8354

Od tego czasu na Santa Ana spadały plagi. Najpierw gradobicie, potem susze, potem powodzie. Dopiero w 2009 roku, miejscowy gobernador podjął śmiały pomysł o budowie ogromnego krzyża, widocznego z daleka. Droga przez mękę, ale w 2011 krzyż stanął na górze i stoi do dziś, widoczny z daleka. Robi wrażenie.

do stronnn

Odwiedzamy jeszcze mariposarium (motylarnie), gdzie nie mogę wydobyć z siebie słowa, tak jest pięknie. Motyle piją sok z plastrów pomarańczy, na specjalnych talerzach.

do stronnnnn

O 13.00 jedziemy na obiad, jemy asado, taki tenedor libre (widelec wolny, w rozumieniu swobodny), co oznacza ze można podchodzić po dokładkę mięsa ile sie chce…

do stronnnn

Próbujemy wołowinę, wieprzeowinę, choripan (kiełbaskę) i argentyńską kaszankę.

stron