Przez Atlantyk – dzień 41

Dzień czterdziesty pierwszy– 03.11.2018

Wczoraj znowu wieczorne spotkanie u Sergeya w kabinie. Oglądaliśmy nasze zdjęcia z Chile przy akompaniamencie popcornu. Dzisiaj pada deszcz i nie można wyjść na zewnątrz także trzeba sobie zorganizować życie wewnątrz statku. Siedzę wobec tego w salce konferencyjnej i piszę trochę o tym co się dzieje. Krzysiek na przykład poszedł nakręcić film jak Harry i Isabelle grają w ping ponga w małej salce gimnastycznej. Każda okazja jest dobra do zbierania doświadczeń. Czekam aż skończą, żebym mogła zacząć ćwiczyć z Ewą Chodakowską… Jeśli bym tego nie robiła, to przy tym braku ruchu przez cały dzień i regularnym jedzeniu posiłków z dużą ilością pożywienia (zdecydowanie za dużo sobie nakładam na talerz, ale cóż ja mogę skoro Mark gotuje tak dobrze), utyłabym okrutnie…

Co jakiś czas na służbową skrzynkę pierwszego oficera przychodzą maile zatytułowane puzzle. Załącznik zawiera kilka sudoku, krzyżówkę i trzy pytania z różnych dziedzin: literatury, geografii, mitologii, filmu etc. Marek i Sergey prześcigają się w poprawnym udzieleniu odpowiedzi. Pytania są tendencyjne i się powtarzają, więc ja często nie mam szans.

Wieczorem przewidziane jest party, bo Carlos ma urodziny. Carlos jest najbardziej doświadczonym kierowcą na statku. Potrafi (podobno) jeździć każdym urządzeniem które znajduje się na statku, które pojawi się w ładowni.