Dzień pięćset dziewięćdziesiąty pierwszy – 06.05.2020
Czasem życie pisze scenariusze za nas i pomimo że staramy się mieć wpływ na rozwój spraw i kierunek bywa że tempo zaskakuje nas niezmiernie, a nawet przerasta nasze oczekiwania. To taka dygresja odnośnie rozwoju wypadków jakie będą miały miejsce w kolejnych dwóch dniach. Ja już wiem jak sprawy się potoczyły, a Wy musicie doczytać o wszystkim w kolejnych wersach tekstu…
Wczoraj zdecydowaliśmy, że ponownie pojedziemy do Santa Marta. Wymusiła na nas ten wyjazd kolejna awaria komputera. Tym razem zepsuły się wyjścia USB i nie mogliśmy robić żadnych kolejnych odcinków filmów. Jak się okazało potem awaria okazała się niezbyt skomplikowana. Wystarczyło wyczyścić dokładnie połączenia w komputerze w złączach USB. Za to ponownie dowiedzieliśmy się, że winna temu wszystkiemu jest sól w powietrzu. Przebywanie od wielu tygodni w bezpośrednim sąsiedztwie morza, jest zabójcze dla sprzętu. Powoli nasze sprzęty zżera korozja… Kolejny powód, żaby wynieść się do nowego miejsca…
No i koniecznie trzeba umyć auto, bo sól już na nim zalega od dawna. A to jest dla naszego Defendera zabójcze…
No i tu dochodzimy do kolejnej próby znalezienia mieszkania. A właściwie nie znalezienia, bo z tym de facto nie ma problemu. Ale ze znalezieniem administracji która zgadza się na wynajem mieszkania w okresie ograniczeń związanych z Korona wirusem.
Zdecydowaliśmy się obejrzeć kolejne mieszkanie gdzie podobno zmieści się nam auto na parkingu i ma wyposażoną kuchnie, oraz działający internet. Budynek okazał się chyba 14 piętrowym wieżowcem. Na dole recepcja, basen, sauna, taras widokowy. To na początek. Niestety te „luksusy” są na razie zamknięte z powodu epidemii. Jednak agent okazuje się bardzo kompetentny. Pokazuje nam dwa mieszkania. Pierwsze ładne, a drugie jeszcze ładniejsze 😉
Obgadujemy wszystkie sprawy. Targujemy się jeszcze trochę, z sukcesem i w teorii mamy mieszkanie. Nie emocjonujemy się za bardzo jednak. W Ameryce Południowej różnie bywa…
——————————————