Tajlandia – dziewiętnasty dzień wyprawy

Dzień zaczął się inaczej niż wszystkie do tej pory. Pada. Około dwóch godzin kropił równo deszcz. No, może deszczyk. Trochę pokrzyżowało nam to plany. Chcieliśmy na skuterze zwiedzić okoliczne wioski. Około 11.00 przeszło, zanim załatwiliśmy sprawy związane ze skuterem (poprzedniego dnia nie było to do końca sprecyzowane), minęła 12.00. Zdecydowaliśmy pobyć trochę turystami i kupiliśmy w miejscowej agencji turystycznej kurs gotowania na jutro, oraz transport do Chiang Rai, razem ze zwiedzaniem białego pałacu, Złotego Trójkąta i wioski plemienia Karen. Następnie skuterem pojechaliśmy do miejscowości Lamphun, oddalonej od Chiang Mai o 26 km.

chiang mai 038
Zwiedziliśmy tam świątynię Wat Phat Hathariphun Chai, na której wzorowana jest Świątynia Doi Southep. Bardzo podobny układ budowli i detale architektoniczne. Chwilę pokręciliśmy się po miasteczku, zobaczyliśmy targ z miejscowymi wyrobami – jedwabiem, miody, wino miejscowe. W drodze do Lamphun zatrzymaliśmy się na targu. Kupiliśmy tam owoce papayi, w których zasmakowałam, oraz Lemang – ryż gotowany w bambusie. Wydrążone łodygi bambusa, wyściełane liśćmi bambusa są napełniane ryżem, uprzednio namoczonym w mleku kokosowym. Nawlekane na sznurek i rozciągane nad ogniskiem. Czasem napełnione łodygi są ustawiane na konstrukcji drewnianej blisko ognia. Podawane do różnego rodzaju carry. Ten lemang, który jadłam, miał dodatek – niewielką ilość czerwonej fasoli. Czerwona fasola traktowana jest tutaj jako dodatek do słodkich potraw.