Ostatni dzień na statku. Nie denerwujemy się, jesteśmy spokojni. Trochę pracujemy nad artykułami do strony, trochę czytamy. Sprawdzamy pozycję statku. Płyniemy cały czas wzdłuż wybrzeża, najpierw holenderskiego, a od 11.00 już niemieckie. O 15.00 wsiadł na statek pilot, to niechybny znak, że zbliżamy się do Elby, u brzegów której znajduje się port w Hamburgu.
Miesięczne archiwum: lipiec 2014
Przez Atlantyk/powrót – dwieście trzydziesty trzeci dzień wyprawy
Nerwowe sytuacje dziś od południa. Zeszliśmy przed obiadem zobaczyć jak tam się mają nasze motocykle. Patrzymy, a w jednym z nich uszkodzona jest szyba przednia i kierunkowskaz. Oczywiście, nikt się nie poczuwa do żadnej odpowiedzialności. Najpierw nerwowy, aż po brzegi chief mate – pierwszy oficer, stwierdził, że to uszkodzenie już było wcześnie.
Przez Atlantyk/powrót – dwieście trzydziesty drugi dzień wyprawy
Antwerpia, a w zasadzie port w Antwerpii, bo do samego miasta jest kilka dobrych kilometrów. Dziś żegnamy się z pasażerami, z którymi spędziliśmy ostatnie trzy tygodnie. Obserwujemy jak odjeżdżają swoimi maszynami – Ruedi z Susie jadą swoją Oką, a Jean-Yves wraz z Martine wsiedli do swojego campera.
Przez Atlantyk/powrót – dwieście trzydziesty pierwszy dzień wyprawy
Z każdym dniem bliżej domu. Wczoraj w Anglii pogoda była prawdziwie letnia, jak na tą porę roku przystało. Niestety. Dziś już jesteśmy prawie w Belgii, widać cały czas wybrzeże, bo zbliżamy się do Antwerpii, a leje od samego rana. Jest mokro i mglisto.
Przez Atlantyk/powrót – dwieście trzydziesty dzień wyprawy
Tilbury to niewielki port w Anglii. Raczej nie zapowiada się, żebyśmy wyszli na ląd. Szybki rozładunek, załadunek i ruszamy dalej. Załoga całą noc pracowała. Ciężka jest praca marynarza…
Co prawda nikt nas nawet nie zapytał, czy chcemy wysiąść i przejść się na miasto, a my sami też nie wyszliśmy z takim zapytaniem do kapitana.
Przez Atlantyk/powrót – dwieście dwudziesty dziewiąty dzień wyprawy
Przepływamy po prawej stronie kanałem bliżej Francji, po lewej jest Wielka Brytania. Wpłynęliśmy do kanału La Manche. Od jednego do drugiego brzegu jest nie więcej niż 40 km. Ale nic nie widać, bo utrzymuje się gęsta mgła.
Latają mewy w dużych ilościach, co dla nas raczej dziwne.
Przez Atlantyk/powrót – dwieście dwudziesty ósmy dzień wyprawy
Nie było dziś żadnych spektakularnych wydarzeń. Dzień minął spokojnie, bez specjałów z kuchni, ba, nawet można powiedzieć, że jedzenie się pogarsza. Ale na pewno nie jest takie niesmaczne jak podczas poprzedniego rejsu. Kucharz poproszony dziś przez nas dał litr mleka do cappuccino.
Przez Atlantyk/powrót – dwieście dwudziesty siódmy dzień wyprawy
Witamy w Europie. Co prawda jesteśmy już na wysokości Portugalii, ale jakoś dziwnie chłodno jest cały czas. Czy oby na pewno jest lato w na Starym Kontynencie?
Dziś po południu znowu był alarm ćwiczebny. O 16.00 zabrzmiał alarm (trzy krótkie i jeden długi sygnał) ubraliśmy więc kamizelki, kaski i wzięliśmy ze sobą worki z piankami ochronnymi i ruszyliśmy na górny pokład do punktu zbiórki (muster stadion).
Przez Atlantyk/powrót – dwieście dwudziesty szósty dzień wyprawy
Niestety. Kucharz odmówił przygotowania jakiegokolwiek ciasta, wymówił się brakiem składników. Nie wnikam… Już w domu urządzimy przyjęcie urodzinowe, nie ma co…
Przez Atlantyk/powrót – dwieście dwudziesty czwarty i piąty dzień wyprawy
Dziś niestety chief mate zakomunikował nas smutną wiadomość. Musimy się przenieść do kabiny bez okna. Wkrótce, w Tilbury, będą wsiadać pasażerowie, więc trzeba będzie im udostępnić kabinę, którą, trochę bezpodstawnie zajęliśmy. Jutro zatem z samego rana przeprowadzka do „nowej” kabiny.
Wieczorem kucharz przygotował pyszne barbeque, wołowinę, wieprzowinę i kurczaka.