Przez Atlantyk/powrót – dwieście dwudziesty czwarty i piąty dzień wyprawy

Dziś niestety chief mate zakomunikował nas smutną wiadomość. Musimy się przenieść do kabiny bez okna. Wkrótce, w Tilbury, będą wsiadać pasażerowie, więc trzeba będzie im udostępnić kabinę, którą, trochę bezpodstawnie zajęliśmy. Jutro zatem z samego rana przeprowadzka do „nowej” kabiny.

Wieczorem kucharz przygotował pyszne barbeque, wołowinę, wieprzowinę i kurczaka. Najedliśmy się po brzegi.

Kolejnego ranka przenieśliśmy się do kabiny wewnętrznej. Jest nieco mniejsza niż kabina zewnętrzna i łóżko mamy piętrowe. Spanie na górnym łóżku będzie nie lada wyzwaniem…

Poza tym, smutna rzecz, okazało się że nie ma mleka, to znaczy , że pasażerowie nie będą pić cappuccino po obiedzie. Jakoś tak dziwnie się zrobiło podczas tego rejsu. Żeby mleka nie było? Przecież mleko kartonowe jest równie tanie jak półtora litrowa woda mineralna, którą każda para pasażerów dostaje do posiłku. Staramy się nie komentować, ale wszyscy pasażerowie wydają się być nieco rozgoryczeni, zniesmaczeni i (….jakich by tu jeszcze przymiotników użyć?) trochę zirytowani.