Ekwador – Dzień 420

Dzień czterysta dwudziesty  17.11.2019r

Dziś niedziela. W miasteczku odbywa się jakaś fiesta. Od rana budzi nas ruch w centrum. Przygotowują scenę i sporo straganów z różnymi artykułami spożywczymi. Nasze narożne okna wychodzą akurat na plac i główną ulicę. Codziennie, regularnie przejeżdżające auta robią nam pobudkę około 6 rano, to jeszcze dziś na dokładkę ruch w okolicy jest większy.

Idziemy dokupić trochę rzeczy na obiad na stragany rozstawione przy placu. Co prawda nie jest to jakieś ogromne targowisko. Nawet przy okazji fiesty jest nie więcej niż kilkanaście stanowisk z różnymi owocami, serami i mięsem. Kupujemy świeże ananasy, prawie prosto z krzaka. Trochę jajek i mąkę. Dziś ma być na deser jabłecznik. Oczywiście po nieśmiertelnym rosole niedzielnym…

Kończymy też filmik „reklamujący” miasteczko, który zyskał sporą popularność i uznanie wśród mieszkańców i krążył na telefonach w ostatnich dniach. Oto on (kliknij w obrazek).

Bez tytułuW tym rejonie Ekwadoru chyba tradycją są też walki kogutów.  Wczoraj w Tapala widzieliśmy arenę do walk, na jednym ze wzgórz. Dziś zaś w Valladolid na ulicy stały sobie trzy koguty, przygotowane do walk…

nowe087

—————————–