Ryzyko to jest coś co warto czasem podjąć. Wczoraj przeanalizowaliśmy wszelakie prognozy pogody. I rano, pomimo zachmurzonego nieba, zdecydowaliśmy się jechać dalej. Mieliśmy w planie dojechać do Apostoles.Pakowaliśmy się patrząc co chwila przez okno, czy aby na pewno nie pada, ale rozpadało się dopiero, kiedy wyjeżdżaliśmy z garażu przy hotelu, w którym spędziliśmy noc.
Miesięczne archiwum: maj 2014
Argentyna – sto siedemdziesiąty drugi dzień wyprawy
Cały dzień leje. Od samego rana. Aż przykro. Tak leje, że nie możemy się ruszyć dalej, bo to żadna przyjemność jechać w deszczu, pomijając już to, że jest to niezbyt bezpieczne. Siedzimy zatem w lobby najtańszego hotelu jaki znaleźliśmy w Paso de los libros i piszemy różne artykuły.
Argentyna – sto siedemdziesiąty pierwszy dzień wyprawy
Rano ruszamy z Concordia w pięknym słońcu. Co prawda nie ma upału, ale nie jest też za bardzo zimno. Przynajmniej jak się stoi, bo podczas jazdy trzeba już mieć założone wszystkie warstwy ubrań motocyklowych i dodatkowo ubrania termiczne, wtedy można jechać bez obawy o przemarznięcie.
Argentyna – sto siedemdziesiąty dzień wyprawy
Dwa dni z Alejandrem i Lilianą minęły miło. Bardzo miło. To przesympatyczni, otwarci ludzie. Bardzo przyjaźni i co ważne, są prawdziwie argentyńscy, czyli bardzo, bardzo pomocni i tacy bezproblemowi. Na wszystko „no hay problema”, i po prostu załatwiają spokojnie, co trzeba załatwić.
Urugwaj – dwusetny dzień wyprawy
Dziś wielki dzień. Dwieście dni w podróży. Jak my to wytrzymujemy? Normalnie. Nawet można powiedzieć, że bardzo dobrze. Tak się złożyło, że dziś sobota i wieczorem Horacio i Elena zaprosili gości. Okazja jest podwójna. Po pierwsze przyjechali Polacy (czyli my) i trzeba ich zobaczyć, poznać, bo drugie jest mecz Urugwaj – Kolumbia (jedna ósma finału Mistrzostw Świata).
Argentyna – sto sześćdziesiąty dziewiąty dzień wyprawy
Cały dzień dziś trwają intensywne prace nad zestawami napędowymi w obu motocyklach. Wczoraj zakupiliśmy to co niezbędne, by dziś wymieniać. Ceny części zamiennych w Argentynie, są średnio o połowę wyższe, a niektóre nawet dwukrotnie. Od rana trwała ciężka praca. No prawie od rana, bo najpierw wyspaliśmy się.
Argentyna – sto sześćdziesiąty ósmy dzień wyprawy
Kocham to. Po prostu kocham. Mamy zawsze jakiś plan. Zawsze. Ale przeważnie musimy tworzyć alternatywne podplany (międzyplany?), które pozwolą nam zrealizować cel. Naszym celem było dojechać dziś do Buenos Aires, a dokładniej jakieś 20km dalej, do domu Alejandra i Liliany, u których mieliśmy przyjemność gościć na początku naszej wyprawy, gdy byliśmy pierwszy raz w Buenos Aires, z polecenia Horacio z Urugwaju.
Argentyna – sto sześćdziesiąty siódmy dzień wyprawy
Poranek przyszedł dziś bardzo szybko . Wczoraj postanowiliśmy, że dziś już na pewno wyjeżdżamy i słowo stało się ciałem, pomimo, że same kłody pod nogi nam od rana Rysiek rzucał… Koniecznie chciał, żebyśmy zostali dłużej i zastawił nam motocykle 300 kg beczką wypełnioną masą tynkarską.
Argentyna – Villa Gesell – sto sześćdziesiąty piąty i szósty dzień wyprawy
Dzisiaj dzień rytmów Latino. Profesor Jose był dziś wyjątkowo smutny. Pewnie dlatego, że to moja ostatnia lekcja…
Kupujemy jeszcze olej na dolewkę do silnika na dalszą trasę. Żegnamy się z miłymi chłopakami z „naszego” sklepu motocyklowego. Wypytują o dalsze nasze plany!
Argentyna – Villa Gesell – sto sześćdziesiąty trzeci i czwarty dzień wyprawy
Zasłyszane od Gali i Ryśka, którzy dziś wrócili z wojaży po Argentynie. Ciekawa kwestia jest z samochodowym GPS. Człowiek stara się być kulturalny i uprzejmy, a tu „Kaśka”, która jako głos ustawiona jest w GPS cały czas przeklina. A skąd się jej to bierze?