Ekwador – Dzień 432

Dzień czterysta trzydziesty drugi – 29.11.2019

Zwiedzamy Cuenca, trzecie co do wielkości miasto Ekwadoru. Piękne miejsce wpisane na listę UNESCO.  Oglądamy katedry, kościoły, place, rynek kwiatowy, wspaniałe miejsca, gdzie można kupić wszystkie wyroby rzemieślnicze, pamiątki, ludową odzież, rzeźby, instrumenty, dużo, bardzo dużo lokalnych wyrobów. Obiad

Ekwador – Dzień 431

Dzień czterysta trzydziesty pierwszy – 28.11.2019

Rano niespiesznie robimy śniadanie i kawę. Chyba już stało się tradycją, że kawa jest z ciśnieniowego małego ekspresu, a mleko z pianką zrobioną blenderem. Takie małe przyzwyczajenie, a może nawet nałóg… Ale co to komu szkodzi… Miejscowość w której się zatrzymaliśmy na noc słynie z produkcji, a właściwie rękodzieła.

Ekwador – Dzień 430

Dzień czterysta trzydziesty  27.11.2019

Opuszczamy Guayzimi. Jest pewne przekonanie w nas, że jeszcze tu wrócimy, ale jak to będzie, to zobaczymy… plan jest, póki co. Na razie jedziemy ponownie na szlak. Najpierw do Chicaña, zobaczyć się z ks. Antonim. To ciekawa postać. Długo był we Włoszech (gdzie nauczył się pić kawę, czarną, jak węgiel), nauczył się też języka migowego i uczył osoby niesłyszące.

Ekwador – Dzień 429

Dzień czterysta dwudziesty dziewiąty  26.11.2019

Wtorek. Jesteśmy już trochę zmęczeni tymi ciągłymi wieczornymi przygrywkami, aby nie powiedzieć wprost całkowitym i totalnym hałasem! Konwent położony jest blisko głównego placu, na którym co noc, całą noc, przygrywają  różne zespoły i soliści. Łomot jest ogromny. Wstajemy niewyspani, ale dziś w mieście dodatkowo  jest parada, przemarsz grup młodzieży ze szkół.

Ekwador – Dzień 427

Dzień czterysta dwudziesty siódmy  24.11.2019

Zostaliśmy ponownie kucharzami w konwencie Franciszkanów… A właściwie ja zostałem szefem kuchni, a Izabela jest pomocnicą… Niedziela wiec czas na rosół i inne tego typu kwestie.  W południe idziemy zobaczyć jak tam obchody święta miasta. Dzisiaj targ wiejski, sprzedają różne przysmaki, takie jak owoce kakaowca, kawę, kakao, czekoladę, gorzką jak piołun (choć nigdy piołunu nie próbowaliśmy).

Ekwador – Dzień 426

Dzień czterysta dwudziesty szósty  23.11.2019

Jak to zwykle bywa w życiu, plany planami, a rzeczywistość swoje. Mieliśmy „wpaść” do Guayzimi na dzień, może dwa w odwiedziny. Jednak wielodniowa fiesta w mieście z ogromną ilością przeróżnych atrakcji, oraz zaproszenie gospodarzy, aby zostać dłużej zmieniło nasze plany kolejny raz…

Za wiele nie robimy.

Ekwador – Dzień 424

Dzień czterysta dwudziesty czwarty  21.11.2019

Wyjeżdżamy z Valladolid. Jak dziwnie brzmią te słowa, zwłaszcza że przyjechaliśmy tutaj  pod koniec ubiegłego miesiąca. A dziś już 21! Czas leci. Podgoniliśmy jednak trochę filmów, książka do przodu się posuwa w swojej formie, a poza tym dobrze pogotowaliśmy, bardzo odpoczęliśmy po wydarzeniach w Limie i późniejszym ostro szybkim przejeździe przez Amazonię… Żegnamy się z Łukaszem, ale tak inaczej niż wczoraj i faktycznie dziś pożegnanie było prawdziwe.