Zgodnie z planem siedzimy w niewielkiej knajpce. Popijamy sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy. Niemiłosierny żar leje się z nieba, ale my pod wentylatorkami, w cieniu, obserwujemy ruch na ulicy. Siedzimy przy jednej z głównych ulic Lebuh Chulia. Przejeżdża samochód za samochodem, autobus za autobusem, skuter za skuterem.