Chyba przedwczoraj podczas wizyty w Mince u Andrzeja dostaliśmy, a właściwie moja żona dostała słoiczek kiszonej kapusty. Niewielki, ale jednak smak jak najbardziej swojski… Zatem dziś postanowiła zrobić z tego pożytek i na obiad była kapusta ze schabowymi… 😉 Nie powiem ma dziewczyna talent do gotowania. Chyba nie będę się od dziś wtrącał do garów… 😉
Poza tym około południa wyszliśmy na chwile na zewnątrz zapytać o koszt umycia podwozia naszego Defendera. Myjnie widzimy codziennie z okna. Zaśpiewali nam tylko 10.000 Peso ( około 1 PLN). Zatem wyjeżdżam autem na myjkę. Potem powrót na wspomniany obiadek i następnie zbieramy się na pobliska spokojna uliczkę żeby trochę pomalować tą ramę farbą która nam jeszcze z Boliwii została.
Dwie godziny roboty z wejściem do morza na kilka chwil i mamy ogarnięte odświeżenie dolnych rejonów naszego samochodu.
To był męczący dzień… 😉 Chociaż znaleźliśmy jeszcze czas na godzinna sjestę na basenie na dachu 😉

Przy okazji udało nam się jeszcze popluskać w morzu karaibskim. Niewątpliwie nasz czas tu kończy się powoli. Dlatego wczoraj wielki talerz lodów czekoladowych do wieczornego seansu filmowego. Aktualnie: the queen’s gambit
Dzień siedemset sześćdziesiąty szósty – 28.10.2020
———————