Tajlandia – sześćdziesiąty trzeci dzień wyprawy

Bardzo powoli moje ukąszenia od insektów znikają. Maść, którą kupiłam w aptece jakby zaczynała działać, choć obawiam się, że apteki tutaj, to typowe sklepy z prezerwatywami, testami ciążowymi, i repelentami. Smaruję skórę Clinivate-N firmowane przez Bangkok Lab i jakoś troszeczkę lepiej. Choć ciągle bardzo swędzi i doprowadza tym do szaleństwa. Dziś popołudniu mamy samolot do Singapuru. Wczoraj wieczorem zrobiliśmy jeszcze rozpoznanie gdzie pójdziemy na dworzec kolejki Airport Rail, która dowiezie nas na lotnisko i ile zapłacimy. Wszystko wiemy, jeszcze tylko jemy śniadanie, kolejny wjazd i ostatni (podczas tej wyprawy) na 84 piętro, by popatrzeć z góry na miasto i Goodbye Bangkok.

moje buty dogorywają..
moje buty dogorywają..

W sumie dobrze, że jeszcze tylko trzy, czy jak liczyć sam przyjazd do Polski cztery dni naszej wyprawy, bowiem większość rzeczy trzeba by już wymienić. Plecaki spisują się znakomicie (dziękuję mojej przyjaciółce za pomoc przy zakupie), ale sandały to już wołają o pomstę do nieba. Zresztą swoje przeszły.
Dojeżdzamy do lotniska Suvarnabhumi sporo przed planowanym na godzine 16.45 odlotem. Nadajemy bagaż i przechodzimy kontrolę przed wejściem do hali odlotów. Czas oczekiwania na lot upływa nam szybko, gdyż spotykamy sympatyczną Iwonę z Polski w drodze do Birmy. Rozmawiamy o różnych spostrzeżeniach i przemyśleniach z podróży. Zaciekawia nas Tybetem, którym jest zafascynowana.
Przelot do Singapuru przebiega spokojnie i miło. Dostajemy zamówiony jeszcze przy zakupie biletu w Polsce posiłek. A potem kupujemy jeszcze kawę i słodycze. Po ponad 2 miesiącach powrót do miejsca, z którego zaczynaliśmy naszą podróż wzbudza mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo chcemy już wrócić do Polski, domu i rodziny. Z drugiej zaś mamy ochotę na kolejne dni w drodze i odkrywanie kolejnych nieznanych nam krajów…

singapur powrót do Polski 016
Póki co jesteśmy już w Singapurze, a jutro ekscytujący dzień zwiedzania miasta w pigułce.