203. Vancouver i… znowu USA

203 dzień wyprawy

Prawie całą noc padał deszcz. Zbudził nas trochę pociąg, który przejeżdżał niedaleko. Ale rano w miarę szybko się ogarnęliśmy, zjedliśmy ryż płatki owsiane, wcześniej kawa. Zaczęliśmy wcześnie, deszcz był jednak dobrą wróżbą, bo zaczęlo się w miarę wypogadzać, jak dojeżdżaliśmy do Vancouver. Ruszyliśmy około 8.30 Po drodze tankujemy, bo jak sprawdziliśmy na aplikacji Buddy Gas, ceny diesla są dynamiczne, a w dużym mieście bardzo wysokie. Udało nam się upolować stosunkowo niską cenę jakieś 80 km przed miastem…

Wjazd do centrum Vancouver to kilkudziesięciokilometrowe preludium, co oznacza setki świateł, skrzyżowań, samochodów. Jednym słowem cywilizacja. Już dawno nie byliśmy zanurzeni w niej tak głęboko .Raczej unikamy dużych miast z reguły .Przejeżdżamy przez dzielinicę Chinatown, gdzie zaskakuje nas ogromna ilość ludzi żyjących na ulicy. Dotłownie co kilka metrów siedzą pod ścianami, śpią, obozują, handlują czym się da. Taka sceneria ciągnie się przez kilka przecznic.

Zostaiwamy ja za sobą i wjeżdżamy do centrum, downtown. Widać imponujący widok na przeciwległy brzeg zatoki, duże wieżowce, drapacze chmur. Wygląda to bardzo miejsko. Nie bardzo jest jak w zatłoczonym centrum znaleźć dobre miejsce, ale jakos wygospodarowujemy moment i mogę przez chwilę chociaż przejść się po mieście.

Dużo ludzi, dużo sklepów i dużo wszystkiego. Wielkie miasto. Ale my traktujemy je raczej tranzytowo i po dwóch godzinach kierujemy się na południowy wschód, przez przyległe miejscowości Surrey i Langley, w kierunku granicy USA. Małe przejście graniczne, co nas akurat cieszy. Wybraliśmy je specjalnie, taki kameralny posterunek, aby spróbować przekonać urzednika, że warto nam dać wizę na 3 miesiące.

Przy pierwszym okienku urzędnik wypytał nas o kilka szczegółów, poprosił o zjazd na bok w celu załatwienia dalszych formalności. Idziemy do budynku gdzie opowiadamy o naszych planach  naszej dalszej trasy, gdzie i po co jedziemy. Nie sprawiamy wrażenie ludzi, co to będą chcieli nielegalnie zostać w stanach. Udało się. Finalnie dali nam 6 miesięcy.

Zadowoleni jesteśmy… Teraz mamy przekonanie, że to wystarczy na realizację najbliższych zamierzeń.

Kilkanaście kilometrów dalej zbaczamy do Walmarta, kupujemy jajka i drobne inne zakupy. Do USA nie można wwieść owoców, warzyw, mięsa i takie tam…

Uzupełnieniem atrakcji dzisiejszego dnia jest przejazd w kierunku półwyspu nad Seattle. Jutro w planie mamy Olimpic Park, i będziemy korzystać z promu, aby skrócić drogę do tego Narodowego Parku.

18.09.2023

—————————————-