202 dzień wyprawy
W życiu następują po sobie kolejne etapy. Na większość z nich jesteśmy przygotowani i ich oczekujemy. Wyrażając męską część opinii w tej kwestii jestem w pewnej ambiwalencji… Z jednej strony nasz wyjazd z Salmon Arm i ponowne życie w drodze są naturalną konsekwencją naszej obecnej sytuacji. Z drugiej jednak strony człowiek chcąc nie chcąc zapuszcza korzenie i osiada w miejscu i społeczności coraz bardziej…
Obiektywnie patrząc mieliśmy w domu Jackie całkiem fajnie. Dlatego ruszając stąd przynajmniej ja mam mieszane uczucia. Jednak przygoda i nowe wyzwania wzywają ! Już wkrótce ponownie wiedziemy do USA i zaczniemy eksplorować nowe rejony tego kraju…
Około południa wyjeżdżamy wreszcie, spakowani, mamy nadzieję, że nic nie zostawiliśmy. Po drodze wstępujemy do Hedi pożegnać się a potem ruszamy pełni sił w kierunku Vancouver.
Pogoda piękna. Widzimy po drodze spore obszary z dymami. Widać że strażacy walczą jeszcze z pożarami, które niedawno jeszcze siały tu spustoszenie. Kawałek dalej, ogromne obszary z wypalonymi kikutami drzew, bez liści. Wygląda to miejscami bardzo smutno. Widać też nad dymiącymi wzgórzami helikopter ,który wozi wodę z jezora na długiej linie i dogasza niektóre ogniska płomieni.
Jedziemy jeszcze ze dwie godziny, aby zbliżyć się do Vancouver i mieć więcej czasu na zwiedzanie miasta. Zajeżdżamy do miejscowości Hope. To tutaj na początku lat 80 XX wieku kręcono film Rambo, pierwsza krew (część pierwsza). To tutaj Sylwester Stalone walczył z opornym policjantem reprezentującym surowy system. W mieście przy głównym placu stoją pokaźnych rozmiarów rzeźby drewniane, z postaciami z tego filmu.
Wieczorem zjadamy po kromce chleba upieczonego ze swojeo zakwasu w domu Jackie, a na deser drożdżówka kruszonką również własnej roboty. Nie ma co, przygotowaliśmy sę do wyjazdu. Taka namiastka domu, by „miękko” nam się zaczęła podróż.
Nasz pierwszy nocleg przypadło miejsce , parking przy torach kolejowych, z całkiem przyzwoitą łazienką (wreszcie nie jest to dziura w ziemi…)
17.09.2023
———————————–