Argentyna – Dzień 198

Dzień sto dziewięćdziesiąty ósmy 09.04.2019

Noc spędzamy kilkadziesiąt kilometrów przed San Rafael. Cisza, spokój, daleko od cywilizacji. To lubimy… Szybkie sniadanko, kawa, herbata i kanapki.. Rano dojeżdżamy do San Rafael i trafiamy do warsztatu Rodolfo. Po trzech godzinach orientujemy się, że nie jest to takie proste…. To, że on dużo gada, to, że on pracuje niezwykle powoli (co nie oznacza że niedokładnie, lub przesadnie dokładnie…), to, że co chwila ktoś przychodzi i odrywa go od pracy, to nic. Nagorsze jest to, ze niewiele rzeczy rekomenduje, jego ulubiona odpowiedź, to : „jak chcesz” „si quieras… cambiamios…”. Nie opiniuje, a jak już opiniuje to w klasycznie argentyński sposób. Czyli: po co to zmieniać, po co wymieniać,

dav

Defender jest taki cudowny, ze tu podeprzesz kijkiem, tu wstawisz małą śrubkę, tu trytką zepniesz i pojedzie dalej. Ot, cała filozofia argentyńskiego naprawiania. Wymieniamy tuleje na zawieszeniu z przodu, które dostały mocno w kość po ostatnich kilkutysiącach jazdy po szutrach.

dav

Trochę czasu spędzamy na mieście, ale śpimy w samochodzie w warsztacie… nie skończył, bo tak sie grzebał…

dav

dav