108. Witaj Kanado

108 dzień wyprawy

Więc wjechaliśmy wczoraj do Kanady. Po przekroczeniu granicy niewiele się zastanawialiśmy tylko w pobliskim miasteczku odpaliliśmy kuchenkę, a że było już popołudnie, zjedliśmy pośpieszny obiad z resztą sosu pomidorowego różne specjały (makaron i tuńczyk). Potem zdecydowaliśmy się w deszczu jechać do Calgary. Nie ma co czekać, trochę jakoś tak traktujemy tą Kanadę póki co jako kraj tranzytowy. Zobaczymy, może to się trochę zmieni… Na razie Krzysiek wspomina swoją panią od geografii która mówiła: „Kanada? Tam nic nie ma”. My też się tak trochę czujemy. Jedziemy, mijając małe wioski, rolnicze tereny, zabudowa dosyć gęsta, ale nie tak, by sąsiad drugiemu zaglądał do okien…

Dojechaliśmy zatem wczoraj do Calgary i zostaliśmy na noc na Cabelas. Ale tak lało i byliśmy tak zmęczeni, że postanowiliśmy na następną noc przestać dziadować i niskobudżetowo podróżować i znaleźliśmy na bookingu pokój, który zarezerwowaliśmy.

Za oceanem ceny są jednak sporo wyższe niż w Polsce. Zatem korzystamy z fajnej oferty. Miejsce okazuje się osiedlem domków jednorodzinnych. Nasz pokój jest na piętrze, Defender zostaje na podjeździe przed domem. My skwapliwie korzystamy z dużego łóżka i… odpoczywamy 😉

15.06.2023

—————————-