Dzień trzysta dwunasty 01.08.2019
Wczoraj zdecydowaliśmy się zostać na noc w La Paz w tym samym hotelu co za pierwszym razem. Poranek więc był w miarę komfortowy. Mieliśmy w pokoju piecyk, który chodził całą noc i dogrzewał nas, bo na zewnątrz było około -2 stopni. Inna sprawa, że posiadanie łazienki pod ręką jest bezcenne…
Krzysiek załatwia wszystkie ważne sprawy do południa. Fryzjer, wymiana pękniętej obudowy w telefonie. Ja pracuję, uzupełniam stronę i media społecznosciowe. Życie… inna sprawa, że nie bardzo chce się opuszczać przyjazny pokój w hotelu
PO 14.00 idziemy na obiad, trochę to trwa zanim znajdujemy przyzwoitą knajpę, bo nie mam już ochoty jeść tych dziadowskich kurczaków. Zresztą niewiele drożej, bo za 10 zł jem małego pstrąga. Krzysiek jednak wybiera hamburgera, a ja oczywiście mu towarzyszę…
Łażenie po mieście męczy mnie nieprzeciętnie. Dyszę jak stara baba (już słyszę, jak Anka mówi „przecież jesteś stara baba), w dół i w górę uliczkami La Paz, to strasznie męczące. Czasem nawet muszę przysiąść, co przynosi akurat pozytywny efekt, bo można zauważyć sprawy z innej, ciekawszej perspektywy.
Wieczorem jeszcze trochę pracy przed nami z artykułami i porządkowaniem zdjęć. Później już zasłużony sen. wygodny i ciepły… z widokiem na nocne La Paz…