Rano oglądamy telewizję. W Iquiqe trzęsienie ziemi, którego echa odczuliśmy wczoraj wieczorem. Kurcze, gdybyśmy nie zmienili planów i jechali do Peru wzdłuż chilijskiego wybrzeża, kto wie, co by się działo. Na całym wybrzeżu chilijskim ogłoszono alert tsunami. To naprawdę nie są żarty.
Archiwum kategorii: Chile
Chile – sto trzynasty dzień wyprawy
Plany planami, a los zgotował nam na dzisiaj kilka niespodzianek. Obudziliśmy się rano, Krzysiek dalej przeziębiony, zakatarzony i trochę nie do życia. Przez godzinę zastanawialiśmy się czy wstawać, czy nie, czy jechać, czy nie. Motocykl, a w zasadzie akumulator podjął za nas decyzję.
Chile – sto dwunasty dzień wyprawy
Dziś mamy poranek bez śniadania. Niestety hotel w którym nocujemy nie ma go w ofercie, chociaż cena nie jest mała. Postanawiamy przejechać szybko trochę ponad 100 km, które dzieli nas od San Pedro de Atacama i tam coś zjeść. Paliwa nie tankujemy, ponieważ odległość nie jest wielka, a mamy dopiero 50 km przejechane na zbiornikach.
Chile – sto jedenasty dzień wyprawy
Rano po pysznej jajecznicy przyrządzonej tym razem przez żonę, czas ruszać w drogę. Jednak jeden z motocykli odmawia posłuszeństwa. Postał dwa dni bez jazdy i chyba mu się spodobało… Okazuje się, że akumulator się rozładował. Całe szczęście zaraz za brama naszego domu noclegowego, jest dosyć stromy zjazd, co prawda to ulica jednokierunkowa, ale udaje mi się odpalić motor i możemy ruszać.
Chile – sto dziesiąty dzień wyprawy
Dzisiaj zwiedzamy Antafogastę. Trochę odpoczywamy, trochę sprawdzamy różne rzeczy w motorze, naciągamy łańcuch i inne potrzebne sprawy. Jedziemy jakieś 17 km od miasta, zobaczyć jeden z najpiękniejszych okolicznych naturalnych pomników – La Porton. To stworzony przez przyrodę naturalny most, brama w oceanie.
Chile – sto dziewiąty dzień wyprawy
Dziś miał być spokojny dzień. Zaplanowaliśmy na dziś nie więcej niż 270 km. Chcieliśmy przejechać z Taltal do Antofagasty, po drodze oglądając rzeźbę zwaną Ręka pustyni (Mano del Desierto). Przejechaliśmy spokojne 230 kilometrów. W Chile co kilka kilometrów zbudowane są kapliczki.
Chile – sto ósmy dzień wyprawy
Życie ma sens… Rano budzą nas fale oceanu. Otwieram drzwi od pokoju i widzę. Pięknie szumiące fale. Żeby nie było za pięknie, zachmurzenie jest pełne. Pełne to mało powiedziane. Po prostu niebo jest szczelnie zasnute, ale prawie tak, że niebo niemal się zlewa z wodami oceanu w jedną tonację.
Chile – sto siódmy dzień wyprawy
Coś nie mamy szczęścia do pogody. Gonią nas ciągle chmury i mgły, a my uciekamy przed nimi na północ. Rano ponownie, bardzo nas zdziwiła pogoda. Wczoraj jak przyjechaliśmy do Copiapo, było gorąco, ciepło, bezchmurnie i słonecznie. Ranek nieco chłodny i bardzo pochmurny.
Chile – sto szósty wyprawy
Dzień jak co dzień. Z tą różnicą, że dziś budzimy się wyspani i wypoczęci. Naprawdę sprężysty materac pozwolił solidnie wypocząć. Śniadanko – płatki, tosty i sok z melona. Idziemy rzucić okiem na miasto, wypłacamy pieniądze z bankomatu i jedziemy dalej. Pogoda nie zachęciła nas, żeby dłużej zostać w La Serena, jest pochmurno, nie widać w ogóle słońca, nie jest też ciepło.
Chile – sto piąty wyprawy
Dzisiaj dzień drogi. Z planowanych 200 km do taniego campingu w Las Vilas, zrobiło się 480 km. Powodem tego byłą pogoda. Po wyjeździe ze słonecznego i upalnego Santiago, a pierwszą linią gór unosząca się mgła zrobiła się tak gęsta, ze zaczęła się skraplać na kaskach.