Kolumbia – Dzień 606

Dzień sześćset szósty – 21.05.2020

Dzisiaj dzień rozpoczęliśmy bardzo wcześnie. Tuż po 6 rano wstajemy i trochę w biegu pijemy kawę,aby zaraz potem zjeżdżać windą na dół do garażu do auta. Cały ten pośpiech i poranna krzątanina wynika z chęci pożegnania naszej znajomej z kampingu, która dziś wyrusza busem z Santa Marta do Bogoty. A potem ma mieć lot zorganizowany przez ambasadę Hiszpanii do swojego kraju.

No i pojechaliśmy na podany przez nią adres gdzie miał być odjazd grupy ludzi, a tam pusto i cisza. Pojeździliśmy kilka razy wokół terenu, porozglądaliśmy się uważnie… i nic. Coś nam nie zagrało w naszym planie i nie udało się nam spotkać z nią… Szkoda, ale już później dowiedzieliśmy się, że autobus był opóźniony, oni również i minęliśmy się niestety… Szkoda, ale mamy dogadane że za jakiś czas spotkamy się w Polsce ! 😉

Na powrocie wstępujemy jeszcze do warzywniaka pod naszym budynkiem i dokupujemy jakieś warzywa. O zdrowie trzeba dbać, nie ważne czy wirus, czy nie wirus… 🙂

jezu36

Po południu około 16 godziny wyłączyli na około 30 minut energię elektryczną. No nic, już tak było kilka razy, nic dziwnego. Jednak potem okazało się, że po powrocie energii nie działa internet! Pomimo wielu prób rozwiązania samodzielnie problemu, resetowaniu rutera i wielokrotnym jego włączaniu i wyłączaniu niewiele to dało. Jesteśmy zdruzgotani… Napisaliśmy sms do naszego pośrednika, ale nie dostaliśmy odpowiedzi. Czekamy do rana, może samo  się naprawi…

———————————-