Dzień pięćdziesiąty ósmy 20.11.2018
Dziś trochę inaczej niż wczoraj. Diagnoza jest krótka. Elena ma ogromną depresję, pogłębiającą się straszliwie. Nie wiadomo co z tym robić, bo tak jak zadecydowaliśmy, dziś o 12.00 wyjechaliśmy z Mercedes. Przygnębiona jestem bardzo, bo tyle czasu dochodzić do siebie po rozwodzie (trzy lata) to dużo. Depresja jak nic. Nie jestem psycho – coś tam, ale nie trzeba być, żeby zdiagnozować taki stan. Muszę porozmawiać z Lilianą, jak się tylko spotkamy, może będzie mogła jej udzielić jakiejś pomocy, wsparcia. O 13.30 przekraczamy granicę miedzy Urugwajem i Argentyną we Fray Bentos. Pogoda piękna słońce, w samochodzie 30 stopni. Wiosna. Ewidentnie. Rano postananowiliśmy pojechac do Missiones. Ta prowincja w Argentynie ma szanse być dla nas atrakcyjna pod względem pogody. Podróż na chilijską stronę Patagonii trochę odkładamy na styczeń, luty, bo zależy nam na tym , by była troszkę łądniejsza pogoda. A teraz jest tam trochę ponad 12 stopni Celsjusza, a w Misiones, powyżej 20.
Szybko ogarnęliśmy się w Gualayguechu. Kupiliśmy argentyńskie peso, co wcale nie było takie proste. Niby od czterech lat uwolniony jest kurs dolara, niby oficjalnie można dolarem handlować, ale jednak przejechaliśmy prawie całe miasto i nie znaleźliśmy czegoś takiego jak kantor wymiany (cambio )