81 dzień wyprawy
Dziś dzień super techniczny. Z jednej strony strata czasu, bo trzeba jechać zwiedzać, z drugiej strony to bardzo dobrze bo jest wreszcie czas by się spokojnie ogarnąć, a nie ciągle gnać z wywieszonym jęzorem. Jestem przebodźcowana po tym Bryce Canyonie. Tyle piękna tyle wrażeń, tyle emocji. Teraz czas na spokojne wytchnienie. Ale też wykorzystuję trochę czas i kończę zobowiazania, których się podjęłam, piszę krótki tekst o glebie 🙂 i wysyłam w świat, korzystając z tego, że stoimy cały dzień na walmarcie i mamy dostęp swobodny do internetu.
Bez internetu nie da się żyć. Nie wiem jak ludzie funkcjonowali wcześniej … 🙂 🙂

Krzysiek zdjął maskę i walczy z brokiem. Stalowa zaślepka w bloku silnika ma małe pęknięcie. Takie przerdzewienie. Mikroskopijny wyciek płynu chłodzącego z silnika. Nie na tyle duży, by nas unieruchomił, jednak w dłuższej perspektywie spowoduje przegrzanie silnika (jest taka możliwość). Chcemy się zabezpieczyć. Krzysiek w związku z tym zastosował płynny klej do metalu, który ma szansę zakleić nieszczelność.

Szczęśliwie jest to statyczne, nieruchome miejsce, w którym nie ma ciśnienia, tylko dojście jest trudne i trzeba się sporo nagimnastykować. Wcześnie rano to robi, więc jesteśmy na walmartowym parkingu uziemieni na 24 godziny.. Ale to nic. Wszysto ok.
Dziś trochę tak, że nikomu sięnie chce gotować. Ja dojadam twarożek z lodówki, Krzysiek dostaje dwa chicken hot&spicy z Maca. po 3,33 USD 🙂

Wieczorem jemy lody, oglądamy Midasa 🙂 Nie ma to jak szopka dla stand’upera i Kaszewiak.
19.05.2023