Argentyna – Villa Gesell – sto czterdziesty szósty, siódmy i ósmy dzień wyprawy

Co robią z korzeniem pietruchy czy selera? Nic. On po prostu sobie rośnie w ziemi, zielone liście, nać cały czas się odcina, a później wyrzuca. Proste? Bardzo. Rano w miarę ładna pogoda a po południu rozchmurza się na dobre.

Długi, męczący dzień. Praca, gotowanie rosołu, wieczorem film. Podjechaliśmy dziś po akumulator, który zamówiliśmy, ale niestety nic z tego. Nie ma gościa, który się tym zajmował, trzeba podjechać jutro. To już będzie czwarta próba…

Wieczorami atakują nas komary… Wielkie… ogromne… przecież są amerykańskie… Wykorzystują każdą sposobność, aby wlecieć do mieszkania. Otwieramy na moment drzwi i już mamy nieproszonych gości.

Kolejny raz pojechaliśmy dziś po odbiór akumulatora. Najpierw Krzysiek pojechał rano, niestety znowu nie było tego człowieka, u którego go zamówiliśmy, a później pojechaliśmy wieczorem we dwoje. Z tym zakupem akumulatorem to cała filozofia. Ale nareszcie mamy już go. Jutro montujemy. A w kolejnych dniach przyjdzie czas na wymianę oleju i filtrów.

SONY DSC

Do tego nakupowaliśmy dziś 2 kilogramy lodów. We wtorki, środy i czwartki jest promocja i jak kupisz dwa  kilo to jest taniej. Dużo taniej. Do nas to przemawia, więc raz w tygodniu kupujemy 2 kg lodów i jemy przez trzy dni. Dziś odkryłam nowy smak dulce de leche z Brownie. Po prostu niebo w gębie, po prostu cudowny smak. A słodki!!!! że nie wiem.

Od paru dni mam zepsuty zasilacz do komputera. Dziś rano Krzysiek pojechał znaleźć warsztat elektroniczny  w mieście. Znaleźliśmy włoskiego naprawiacza. Pan był starszy i trochę pogawędziliśmy. Twierdzi, że tęskni bardzo do Italii, a w Argentynie ludzie  są otwarci i owszem, ale płytcy i niedouczeni, a do tego leniwi i to bardzo. Pewnie coś w tym jest. A kiedy zapytaliśmy o cenę za usługę pan odpowiedział, że gratis dla podróżników. Bardzo miły człowiek.