Chile – Dzień 123

Dzień sto dwudziesty trzeci 24.01.2019

Od rana leje jak z cebra. Leje. Spałem jak zabity, a jak się okazuje, ze żona usłyszała deszcz już w nocy (bo ma lepszy słuch). Aby nie zmoknąć przy porannej toalecie – ograniczamy ją do minimum, odpalamy auto i kolejne 100 km do Cochrane pokonujemy jak na nas, w zawrotnym tempie. Chyba przyzwyczajamy się powoli do stanu dróg na Carratera Austral. Pogoda podczas drogi nie zmieniła się, ale też była na to mała szansa, niebo zaciągnięte chmurami. W Cochrane podjeżdżamy pod znaną nam już piekarnię i kupujemy znośne bułki, które jako tako nadają się o jedzenia. Śniadanie w aucie upływa nam na oglądaniu biegów dzieci, które odbywa się na centralnym placu. Korzystając z miejskiego Internetu pozostajemy tu na kilka godzin. Dochodzi 17, jedyną korzyścią z przeczekiwania tu, jest nadrobienie zaległości na stronie oraz zmiana pogody – przestało padać .. Co dalej – zobaczymy…