Kolumbia – Dzień 549

Dzień pięćset czterdziesty dziewiąty – 25.03.2020

„Kolejny dzień z kalendarza spadł, podobny do innych dni…” Czy to aby nie za szybko na takie ckliwe i sentymentalne słowa z piosenki? Jeszcze za wcześnie na takie podejście do upływających dni  kwarantanny. Chociaż jakaś rutyna powoli wkrada się w nasze życie tu. To znaczy moja żona wstaje wcześniej ode mnie i idzie ćwiczyć swoje ciało na plaży…

Ja za to zaraz po niej również wychodzę z legowiska w Defenderze i zabieram się za robienie śniadania… Żeby po ćwiczeniach nie opadła z sił, bo na dodatek już z daleka krzyczy: Jeść, Jeść… ! Taki już los nas mężczyzn na tym świecie z wirusem… 🙂

aaaaa007

Po podgrzaniu wczorajszej zupy ze słoików w niecałe dwie godziny byliśmy znowu głodni! Nawet podjadanie świeżych kokosów nie za wiele pomagało. Dlatego znowu odpalam kuchenkę benzynową, która po naprawie zaczęła lepie pracować. Oby jak najdłużej. Robimy makaron z czosnkiem i oliwą i płatki z bananami, kokosem i mlekiem. Na dziś musi wystarczyć.

aaaaa014

Zaraz po posiłku widzę, że jeden z Hiszpanów zaczyna majstrować coś przy swoim aucie. Jeszcze kilka dni temu jak wracaliśmy z zakupów coś mocno szorowało w tylnym kole. Poprosił mnie o konsultacje, chyba nie za bardzo zna się na mechanice. Po kilku minutach wszystko było jasne. Bardzo mocno wyrobiło się łożysko na piaście. Nie rozbieraliśmy już tego dziś, bo za mało jest czasu. Jednak nie wygląda to za dobrze. Tym bardziej że nie mają chyba żadnej z potrzebnych rzeczy, a kwarantanna uniemożliwia poszukiwanie jej w najbliższym czasie…

————————–