Przez Atlantyk/powrót – dwieście dziewiętnasty dzień wyprawy

Dziś, niepostrzeżenie około godziny 9.00 przekroczyliśmy równik. Jesteśmy zatem znowu na naszej półkuli, co nas specjalnie nie cieszy, bo jakoś tak wcale się nie śpieszymy z powrotem. Ten rejs jest zdecydowanie krótszy, od tego, który odbywaliśmy w stronę Ameryki Południowej. Może dlatego, że wsiedliśmy w Montevideo, pomijając czekanie przed i po Zarate, także w brazylijskim porcie byliśmy dosyć krótko, bo zaledwie 18 godzin. Teraz pełną parą płyniemy w stronę Dakaru, przy czym „pełną parą” oznacza prędkość 17-18 węzłów (knots), czyli jakieś 31-32 km/h. Czasem jednak mamy wrażenie, że płyniemy szybciej, z większą prędkością, ale to tylko wrażenie.

Na pokładzie wszyscy już przechodzili chrzest morski, z okazji przekroczenia równika, oprócz jednego „zabłąkanego” kadeta, który dziś cichutko został ochrzczony. Dwa węże strażackie trzymane w dłoniach marynarzy z wielkim hukiem trysnęły gigantycznym strumieniem, pod dużym ciśnieniem i zlały wodą młodego człowieka. Dobrze, że nie zmyło go z pokładu… Nie było niestety żadnego party, żadnego przyjęcia i innych celebracji.

Po prostu. Już jesteśmy za równikiem. Już „z górki…”