160 dzień wyprawy
Zjeżdżamy dziś do Hope. To stare miasteczko, powstałe na samiuśkim początku XX wieku, a pionierami byli poszukiwacze złota, którzy eksplorując zatokę a raczej rzeczne dorzecze Turnagain Arm trafili właśnie tutaj. Hope jest małe, ukryte między drzewami, każda chałupa, każdy dom, każda drewniana budowla, zatopiona w zielonych krzewach i wysokich drzewach. Jest nawet urokliwie, niestety trochę popaduje, jest pochmurno, ale i tak nie najgorzej.


Cieszymy się cały czas, że Defender jeździ, że zlokalizowaliśmy przyczynę pocenia się skrzyni biegów, że można jechać bez problemu. Z Hope jedziemy do Seldotny. Większe miasto, nawet supermarket Fred Mayer jest. Kupujemy więc wszystkie potrzebne składniki do hamburgerów i mięsko też.. Pieczemy dziś na patelni i zaspokajamy się mięskiem. Pewnie dlatego, że mamy jeszcze bułki sprzed dwóch dni, to dlatego koniecznością okazuje się ponownie przygotowanie Hamburgerów. Po obiedzie decydujemy się pojechać do City of Kenai. Tutaj niespodzianka. Ewidentne ślady Rosjan, którzy byli tu przed zakupem Alaski przez Amerykanów, a nawet i potem. Jak wiadomo, to że Amerykanie kupili od Ruskich Alaskę, nie znaczy od razu że zaczęli coś tu robić. Długie, mroźne zimy, spowodowały wieloletnie trzymanie się Rosjan (powiedzmy że rdzennych) tego terenu, bowiem jeszcze na początku XX wieku powstawały tu prawosławne cerkwie i kapliczki. Tak też jest w City of Kenai. Stoi sobie prawosławna cerkiew i kaplica pod wezwaniem św. Mikołaja. TO naprawdę ciekawe. Samo Kenai jest nieco dla nas deszczowe i nie zachęca do bliższego poznania, przez płot oglądamy lokalny skansen , gdzie zgromadzono kilka drewnianych chałup z początków XX wieku.

Na noc wracamy do Seldotna. Śpimy na parkingu przy Fred Mayer. Można. Co cieszy… Dookoła nas pełno innych wielkich kamperów…
06.08.2023
—————————————–