635 dzień wyprawy
Jedziemy!. Już czas. Tak naprawdę jedziemy na granicę San Isidrio by ogarnąć sprawy związane z naszym pobytem w Meksyku, to raz, a po drugie z naszym pobytem/nie pobytem w Stanach. Niestety spraw wizowych i przebywania określony czas w jakimś kraju, trzeba bardzo pilnować, bo się czasem można nieźle zdziwić.
W każdym razie ruszyliśmy z domu o 11 na granice i już po trzech godzinach, bo po pół godzinnych korkach w Tijuanie i potem dwie i pół stania na granicy dojechaliśmy do okienka. Niestety pan celnik skierował nas na drugą weryfikację. Dokładniejszą. Tam miła pan przetrząsnęła nasz samochód, zaglądając do wszystkich skrzyń, prawie wspięła się na dach, zajrzała też do skrzynek bocznych i weszła do samochodu, z latarką obszukała szafki…
W drodze na granicę jak zwykle stoja stragany – Figurki Trumpa i Jezusków, do wyboru do koloru i tysiąc innych rzeczy. Dojechaliśmy sprawnie do Walmartu, zrobiliśmy zakupy, nakupowaliśmy sobie dwa kubły lodów Great Value, a potem obiad w Makusiu i ruszyliśmy z powrotem na granicę. Mieliśmy szczęście. Korki były minimalne
23.11.2024
———————————-