94. A szczyty Teton przed nami…

94 dzień wyprawy

Dzień dziś techniczny. Poranek przeciąga się długo. W nocy 5 stopni W środku w defenderze. Chłód wyraźnie daje się we znaki na tej wysokości. Zapobiegawczo ubraliśmy do snu termiczne wdzianka i wyciągnęliśmy ciepłe kołdry. Jednak po przebudzeniu czekamy jeszcze dłuższą chwilę aż wzejdzie słonce i temperatura wzrośnie do 15 stopni.

Okazało się, ze pierwotny plan sklejenia i ruszenia do parku nie zostanie zrealizowany. W tak niskich temperaturach klej nie zdążył związać i musimy zmodyfikować nasze plany.

Zostajemy zatem na kempingu, w tym samym miejscu. Wdrażamy plan B. Ponowne klejenie i oczekiwanie na ocieplenie się, by klej zdążył wyschnąć. Przy okazji malujemy niektóre zadrapania na lakierze samochodu.

Większość miejsc opustoszała wokół nas do południa, jednak tuz przed wieczorem przyjechali nowi kamperowicze i znów jest komplet na kampingu.

Około 14 robi się mocno pochmurnie, błękit nieba zasnuwają deszczowe chmury i zniknęły nieco białe szczyty gór parku Teton. Rozpalamy ognisko i pracujemy do wieczora :).

Dziś w menu zupa z soczewicy i naleśniki na drugie danie, a także obserwacje przekomicznych gryzoni, których jest wiele wokół nas.

Wieczorem krótki spacer. I kontemplacja widoku… Zimno…

01.06.2023