Dzień dziewięćdziesiąty ósmy 30.12.2018
Dzień upływa leniwie. Siedzimy w domu Redemptorystów. Po śniadaniu mamy czas na swoje sprawy, o dwunastej obiad, Polaków rozmowy, później siesta. Cieszymy się życiem. Bardzo gorąco. Taki żar z nieba, ze nie chce się nic. O 16.00 rozpaduje się deszcz. I tak sobie pada do 18.00. później przechodzi. Kontaktujemy się z Honorio, którego poznaliśmy w Posadas. Udało nam się spotkać. Honorio ma pięny dom w fajnym stylu, piękne obrazy wewnątrz (między innymi kreatywna kopia pocałunku Klimta) i różne inne dodatki. Czysto. To najważniejsze.
Honorio, który nas zaprosił na kolację, nie skonsultował tego z żoną, która akurat ma spotkanie noworoczne z koleżankami z pracy. Przenosimy się więc w trójkę na miasto, jemy pyszne empanadas (niedługo będę już prawdziwym znawcą….). Najlepsze empanadas to saltenos ( z regionu Salty). Nadziane mięsem, oliwkami, jajkiem na twardo w kawałkach oczywiście i rodzynkami. Jemy też dziś empanadas ahumado, z wędzonym boczkiem w środku. Są też inne, rodzajów pełno, każdy region Argentyny to osobny rozdział empanadas. Lubię empanadas. Szczególnie świeże, z pieca. Ale takie lekko przestudzone i odsączone z oleju są również pyszne. Zwłaszcza po jakimś czasie. Są takie, soczyste…