Raz na jakiś czas lubię sobie zrobić coś sama, czego nie robi Krzysiek. Normalnie gotujemy często na zmianę, ja robię jakieś potrawy jednogarnkowe, soczewicę, kurczaka w sosie kokosowym i temu podobne. Ale moja ulubioną potrawą w Kolumbii są placki z tuńczyka, w akompaniamencie awokado. I to jest super szybki i fajny pomysł, tylko za wczasu trzeba ugotować jajka na twardo. Ale pyszne są..
Czasem trzeba się nagłowić, żeby coś fajnego niskobudżetowo zjeść w Kolumbii, ale chyba niedługo w niebyt odejdą nasze obiadki. Szykujemy się do Cartageny..
Dzień siedemset pięćdziesiąty siódmy – 19.10.2020
——————–