Urugwaj – dzień czterdziesty ósmy

Dzień czterdziesty ósmy – 10.11.2018

Pierwsza noc poza statkiem minęła z przygodami, o ile tak to można powiedzieć. Po pierwsze znaleźliśmy piękne miejsce na nocleg, najpierw wjechaliśmy na plażę Los Titanes potem na Araminda i  tam się rozstawiliśmy, zjedliśmy kolację, było całkiem miło i przyjemnie. Oprócz tego, ze było bardzo gorąco. W środku auta temperatura 26 stopni. Dramat. Nie można spać. Uchyliliśmy okna, żeby jakis przewiew zrobić. Wkrótce potem okazało się, że w naszym aucie jest przynajmniej stado komarów, o ile nie dwa stada. Cały czas albo słychać brzęczenie przy uchu, albo czuć dramatyczne swędzenie na ręce, łydce, udzie, twarzy, stopie, po prostu gdzie chcesz, a zwłaszcza tam gdzie nie chcesz. O trzeciej w nocy, kiedy znowu komar obudził nas oboje, Krzysiek wyszedł na zewnątrz, wrócił i mówi, że nad całym oceanem wielka burza, cały czas niebo rozświetlały błyskawice. Nie trwało nawet pół godziny kiedy to zerwał się duży wiatr, cały czas się błyskało, i całkiem spodziewanie zaczęło  padać, a później lać. Nie czekaliśmy, o czwartej ruszyliśmy w stronę Punta del Este. Po godzinie jazdy w deszczu i ciemnościach, dojechaliśmy do stacji benzynowej i w jako takiej cywilizacji poczuliśmy się bezpieczniej. Spaliśmy do dziewiątej po czym przejechaliśmy przez Macdonado, gdzie na małej plaży zjedliśmy późne śniadanie,  a następnie pojechaliśmy Punta del Este. Ta to jedna z największych turystycznych miejscowości w Urugwaju. Piękne, szerokie plaże, na długości całego wybrzeża wysokie apartamentowce, hotele, pensjonaty. Soczyście zielone trawniki, ukwiecone różnobarwnymi roślinami. Na plaży znajdujemy słynną rzeźbę – rękę pustyni, podobną jak w Chile, na wysokości Pustyni Atacama, ale nieco bardziej zagrzebaną w piasku, tylko palce wystają.

IMG_7392 do strony

Zatrzymujemy się jeszcze przy kapliczce poświęconej zaginionym na morzu, a potem już na targu rybnym, gdzie tuż przy wodnym kanale można karmić lwy morskie, czekające niecierpliwie na resztki z wyfiletowanych ryb.

IMG_7423 strona

Panie i panowie w specjalnych drucianych rękawiczkach oddzielają mięso rybie od struny grzbietowej. Wygląda to bardzo ciekawie.

IMG_7425 strona

Potem już jedziemy wzdłuż wybrzeża podziwiając linię brzegową, a za każdym razem powtarzam, jak tu pięknie i jak się cieszę , że tu przyjechaliśmy. Widok naprawdę jest niesamowity.

Finalnie lądujemy w La Paloma, robiąc 199 km,  robimy spaghetti, pierwsze w tej podróży i próbujemy znaleźć Internet. Bardzo to słabe jest. Musimy się ogarnąć. Jutro mamy plan dojechać do Aquas Dulces i odnaleźć Martę, która wraz z mężem, Urugwajczykiem prowadzi hostel. Zobaczymy co to będzie.