Argentyna – Villa Gesell – sto sześćdziesiąty dzień wyprawy

Dzisiaj zaprosił nas na obiad Andres. Andres prowadzi program Motoencuentro.tv  w lokalnej telewizji. Poznaliśmy go przypadkiem. Zobaczył nas na motocyklach i zaproponował wywiad do programu który prowadzi. Mieliśmy trochę stresu jak to wyjdzie, ponieważ wszystko było w języku hiszpańskim. Ale jakoś daliśmy radę powiedzieć trochę o nas i naszej wyprawie. Teraz czekamy, aż zmontuje całość, a potem na efekt w TV.

Zostaliśmy zaproszeni też do jego domu, gdzie ugościł nas przepysznym mięsem. Krucha wołowina to jest to, można ją jeść zawsze. Zwłaszcza jak zaproszą cię mili ludzie. Rozmawialiśmy o wielu ciekawych rzeczach, o podróżach, o miejscu w którym jesteśmy, o zwyczajach w Polsce i w Argentynie, o religii. W Argentynie jest mnogość kościołów, przeróżnych odłamów katolicko protestanckich, prawosławnych i innych, bliżej przez nas niezidentyfikowanych. Kościoły nie są wystawne, nie są to budowle stawiane z przepychem, ale raczej skromne domy, w których spotykają się wierni. Domy, to chyba jest najlepsze określenie. To stojące budynki, bez wież, witraży czy ołtarzy wypasionych w środku.